środa, lipca 22, 2015
JAK KSZTAŁTOWAĆ NAWYKI ŻYWIENIOWE U MŁODSZYCH DZIECI?
Która z sytuacji bardziej pasuje do zachowań Waszych dzieci?:
a) Wasze dziecko je większość produktów, które mu zaproponujecie. Nie grymasi przy posiłkach, lubi warzywa, owoce, mięso;
b) Wasze dziecko jest niejadkiem. Gonitwa z łyżeczką za maluchem to u Was norma. Berbeć odmawia jedzenia, macie wrażenie, że w ogóle nie musiałby nic jeść;
c) Wasze dziecko "robi sceny" przy każdym posiłku. To ono dyktuje, co będzie jeść. Najczęściej sięga po parówki, paluszki, ciasteczka itp.;
d) Wasze dziecko je na okrągło. Lubi i wciąga wszystko co się tylko nadaje do zjedzenia.
A teraz przyznaj się sama przed sobą, którą z powyższych sytuacji pragnęłabyś w swoim domu?
Jeśli wybrałaś pierwszą odpowiedź, czytaj dalej. Jeśli zdecydowałaś się na odpowiedzi b, c, lub d, poszukaj sobie innego zajęcia na najbliższe 5 minut. Bo teraz będzie o kształtowaniu nawyków żywieniowych u dzieci. Będzie krótko, ale treściwie ;) Podzielę się z Wami swoją wiedzą i doświadczeniem ;)
Skąd się biorą maluchy, które lubią warzywa? Jak to się robi, że dziecko siada do stołu i zjada calutki obiad? To nie są żadne cuda, ani czary! To jest możliwe, aczkolwiek wymaga dużo konsekwentnych działań, rozsądku i samozaparcia. Prawda jest taka, że na wybory żywieniowe dzieci przede wszystkim mają wpływ rodzice. Przez pierwsze 3 lata życia człowieka, to właśnie najbliżsi decydują o posiłkach maluszków. Kiedy dziecko trafia do przedszkola, większość posiłków w ciągu dnia zjada właśnie w tym miejscu, dlatego też tak ważne jest, by instytucja ta dbała o racjonalne odżywianie. Dla kilkulatka nadal największym autorytetem są rodzice, lecz ważne są również wychowawczynie oraz bardzo powoli rówieśnicy. Kiedy dziecko trafia w środowisko szkolne, czyli około 6. roku życia, niestety zdanie rodziców jest coraz mniej istotne. Teraz liczą się nauczyciele (choć nie zawsze, a jeśli już, to nie będzie też to trwać zbyt długo) oraz koledzy i koleżanki.
Dlatego też, największy wpływ jako rodzice mamy do 3. roku życia, natomiast do 6. roku budujemy całą podstawę ich późniejszych wyborów życiowych, także tych żywieniowych.
Co więc możemy zrobić? Jak kształtować zdrowe nawyki u naszych milusińskich?
1. rok życia
Wydawać by się mogło, że w pierwszych miesiącach życia niemowlaka nie jest ono świadome tego, co się wokół niego dzieje, więc nie trzeba się starać. Nic bardziej mylnego!
Jak zaleca Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w pierwszym półroczu życia oseska warto karmić go piersią. Matczyne mleko ma niesamowitą wartość odżywczą. Jeśli tylko jesteś w stanie, nie dokarmiaj maluszka sztucznym mlekiem. O karmieniu naturalnym poczytaj na blogu Hafija.pl- to najlepszy i fachowy blog na ten temat.
W okolicach 4.-6. miesiąca zaobserwować można zainteresowanie malca jedzeniem podczas posiłków domowników. Osesek wyrywa się, wyciąga języczek, mlaszcze. To znak (jeden z wielu), że jest gotowy do rozszerzenia diety o produkty stałe. Wiem, jak to jest- już nie można się doczekać, kiedy wreszcie maluch zacznie jeść i przestanie ciągnąć pierś czy butelkę, ale powstrzymaj się jeszcze trochę! Naprawdę warto poczekać z rozszerzaniem diety do 6. miesiąca życia. Wiem, reklamy i oznaczenia na opakowaniach dziecięcej żywności sugerują coś innego, ale to tylko marketing! Marketingowcy to nie lekarze, ani dietetycy- im chodzi o kasę, a nie o zdrowie Twojego dziecka. Najnowsze zalecenia żywieniowe (także WHO) mówią o rozszerzaniu diety dopiero po 6. miesiącu.
W drugim półroczu życia ważne jest, który produkt jako pierwszy zaproponujesz malcowi. Jeśli będzie to owoc- wielce prawdopodobne, że będzie preferował słodkie smaki. Nie jest to potwierdzone przez badania, lecz moje doświadczenie, obserwacje i rozmowy z mamami. Polecam więc podać pure z warzywa, np. dyni (bardzo dobrze tolerowana przez mały brzuszek), marchewki lub ziemniaka.
Podając kaszkę, zwracaj uwagę na jej skład- prawda jest taka, że kaszki "ekspresowe", popularne, reklamowane zawierają cukier lub równe sobie zamienniki, które negatywnie wpływają na apetyt. Czy wiesz, że przygotowanie zwykłej kaszki kukurydzianej (która jest bezglutenowa), manny (zawiera gluten) zabiera minutę roboty, czyli tyle ile przygotowanie rzekomo ekspresowego śniadanka/kolacji z torebki? A zwykła kaszka jest naturalna, nie zawiera żadnych dodatków, a do tego jest tańsza! Warto? No pewnie, że warto!
Jeśli chodzi o dopajanie, serwujmy przegotowaną, a później źródlaną wodę. O wodzie z glukozą i gotowych soczkach zapomnij. Od czasu do czasu możesz przygotować ziołową herbatkę.
W drugiej połowie 1. roku życia warto również zapoznać się z metodą BLW. Dla zainteresowanych odsyłam do bloga Alaantkoweblw i do książki "Bobas lubi wybór".
2.-3. rok życia
Gdzieś po pierwszych urodzinach dziecka można odetchnąć z ulgą, ponieważ może już ono jeść wszystko, to co pozostali domownicy. Ale czy na pewno? Nie polecam podawania roczniakom owoców morza, tłustych i smażonych potraw oraz słodzonych sztucznie (cukrem i zamiennikami) produktów.
Jadajcie wspólne posiłki przy stole, a wszyscy niech mają to samo na talerzu.
Ma znaczenie również to, co lubią jeść domownicy. Nie znosisz brokułów? To nie oczekuj, by je uwielbiało Twoje dziecko. Możesz mu je zaproponować, ale nie zmuszaj.
Jedz to, co chciałabyś, by jadło Twoje dziecko! Próbujcie różnych smaków. Bawcie się w kuchni.
Kubek z wodą powinien być zawsze w zasięgu malca. Jako przekąski sprawdzają się małe kawałki owoców i warzyw. Słodycze to niepożądana strefa. Sama je uwielbiasz? Jedz wtedy, kiedy nie ma przy Tobie dziecka, albo naucz się bez nich żyć. Mi się to drugie nie udaje ;)
Chrupki kukurydziane, chlebek ryżowy, wafle zbożowe itp. są traktowane jako posiłek, a nie przekąska. Mały brzuszek szybko zapycha się takimi produktami. Nie dziw się więc, że później berbeć nie ma ochoty na pełnowartościowe danie.
4.-6. rok życia
Z doświadczenia wiem, że ważne jest wybranie takiego przedszkola, które oferuje swoim wychowankom zdrowe, racjonalne jedzenie. Przedszkole może pomóc rodzicom w kształtowaniu dobrych nawyków żywieniowych lub utrudniać osiągnięcie tego celu (niestety my zmagamy się z tą drugą sytuacją). Co możesz zrobić?
W domu nadal dbaj- tak, jak dotychczas- o smaczne, różnorodne i zdrowe posiłki.
Planuj wspólne posiłki razem z przedszkolakiem. Róbcie listę zakupów i wyruszajcie wspólnie do sklepów. Poznawajcie nowe produkty i smaki. Możesz poprosić kilkulatka o pomoc przy przygotowywaniu niektórych dań.
Od czasu do czasu, jeśli macie wszyscy ochotę na coś słodkiego, fajnym, sprawdzonym sposobem jest samodzielnie przygotowywanie ciast, ciasteczek, batonów, budyniu, sałatki owocowej itp. Ze sklepowych słodyczy lepiej zrezygnować- są one nafaszerowane chemią i niektóre świecą w ciemnościach ;)
Jeśli twierdzisz, że Twój maluch jest niejadkiem, najpierw przyjrzyj się temu, co chrupie w ciągu dnia. Najlepiej wszystko od razu zapisywać, wraz z ilościami. Bardzo często się okazuje, że w rzeczywistości dziecko je, lecz robi to często, a w małych ilościach lub są to same przekąski, a nie wartościowe posiłki.
Jeśli coś Cię niepokoi w kwestii odżywiania, tolerowania pokarmów, wagi, apetytu, rozwoju maluszka, udaj się z nim do pediatry. Warto przeprowadzić także badania laboratoryjne. Niektóre przychodnie specjalizują się już w poradach lekarskich jak i badaniach, mających pomóc rodzicom w kształtowaniu prawidłowych nawyków żywieniowych milusińskich.
I na sam już koniec- nigdy nie zmuszaj swojego dziecka do jedzenia, broń boże nie goń go z łyżeczką po kuchni, nie proś, by zjadło "za babcię, za tatusia..." bo to odniesie odwrotny skutek.
Czekam na Wasze komentarze, z czym się zgadzacie, a z czym nie? Jakie jest Twoje zdanie na powyższy temat?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wszystko ładnie, pięknie. Ale czy przetestowałaś to osobiście? Mam trójkę dzieci. Z doświadczenia wiem, że dzieci przechodzą w swoim malutkim życiu różne etapy - jedzenia i niejedzenia. Syn, który jako półtoraroczny szkrab jadł głównie warzywa, dziś jako trzylatek, odmawia absolutnie wszystkiego co nie jest naleśnikiem albo rybą. Jeszcze miesiąc temu jadł tylko jogurty. Starszy syn, który jadł chętnie owoce, dziś jada tylko jabłka i banany. Rok temu nie tknął niczego, co jest surowe. Córcia, kiedy miała 9 mcy kategorycznie odmawiała picia mleka.
OdpowiedzUsuńI tak - jadamy wspólnie posiłki. Przy dużym, rodzinnym stole, gdzie każdy ma swoje miejsce. Każdy ma talerzyku nałożone to samo w odpowiedniej oczywiście proporcji. My, jako rodzice, jemy w większości warzywa. Dużo zup (obecnie tylko córka z nami je jada). Do każdego "niezupnego" dania są minimum dwie surówki. Nie zmuszam dzieci do jedzenia. Nie wpycham słodyczy. Nie dokarmiam. Po prostu - nie chce to nie. Trudno. Niezjedzonymi obiadami karmimy zwierzęta ;)
Tak, powyższy tekst napisałam na podstawie doświadczenia (jestem mamą 2- i 4-latka), rozmów z innymi mamami oraz wiedzy z zakresu dietetyki.
UsuńTo naturalne, że dzieci przechodzą przez różne etapy- eksperymentują, doświadczają, uczą się, sprawdzają nie tylko smaki, ale i nas- rodziców, jak i siebie. Uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest to, co właśnie robisz, czyli przygotowywanie 1 posiłku dla całej rodziny, a nie 5 dań- każde dla innego. W końcu dziecko "zaskoczy", w sensie zrozumie, że nie ma odstępstw od zasad, które panują przy stole. Też nie zmuszam do jedzenia, jak ktoś nie chce jeść, to nie je. Ale nie dostanie w zamian wymyślnego posiłku (no chyba, że maluch jest chory, to już inna sprawa i temat na osobną dyskusję...).
Wyrobienie nawyków pomoże być fit i zdrowym :)
OdpowiedzUsuń