sobota, listopada 30, 2013

ROBIMY TERENÓWKĘ ART ATTACK ORAZ ZAPOWIEDŹ PREMIERY NOWEGO SEZONU



Premiera trzeciego sezonu Art Attack już za tydzień, w sobotę o 7.45 na kanale Disney Junior.
I w takich momentach żałuję, że nie mamy w domu telewizji...

piątek, listopada 29, 2013

ZDROWE ŚNIADANIE NA CIEPŁO, CZYLI KOMOSA RYŻOWA (QUINOA) Z BANANEM I SUSZONYMI ŚLIWKAMI


Komosa ryżowa, inaczej zwana quinoa, to zdrowie na talerzu. Wyczerpująco jej walory opisała na swoim blogu Bea w kuchni. Postanowiłam więc spróbować. Jest smaczna sama w sobie, a ponadto pasują do niej dowolne, ulubione dodatki- codziennie może to być coś innego.

Warto wiedzieć, że quinoa nie zawiera glutenu, możną więc ją podawać w pierwszym etapie rozszerzania diety maluszka!

Komosa ryżowa, ponieważ należy do zdrowych produktów nie jest za tania. Ale w moim ulubionym sklepie internetowym- skworcu.com.pl- za 100g wydamy 5,50zł (tutaj). Nie jest źle, można więc się pokusić i spróbować.

Składniki:
0,5 szklanki komosy ryżowej
1 szklanka wody
ulubione dodatki, owoce, bakalie itp. (u mnie tym razem banany i suszone śliwki)

Przygotowanie:

Komosę płuczemy na sitku. Następnie wrzucamy do małego garnuszka, zalewamy szklanką wody i zagotowujemy. Zmniejszamy ogień na minimum, gotujemy jeszcze ok. 5 minut pod przykryciem. Po tym czasie, zdejmujemy z palnika i pozostawiamy (pod przykryciem) do całkowitego wchłonięcia wody. Na koniec dodajemy owoce, bakalie lub inne dodatki.

Quinoa jest nie tylko smaczna i zdrowa, ale też syta.

czwartek, listopada 28, 2013

ZAPOWIEDŹ KONKURSU

Ostatnio zrobiło się u mnie bardzo konkursowo :)
I dobrze, bo chyba je lubicie?!
Mam więc dla Was niespodziankę.
Już za kilka dni, pojawi się kolejna blogowa zabawa, w której do wygrania będzie coś na prawdę atrakcyjnego i szałowego!
Coś, czego nie wygracie na żadnym innym blogu!
Coś, co możecie podarować małemu lub dużemu dziecku pod choinkę!
Coś, czym jednocześnie sami się zachwycicie! 

 
 Macie już jakieś przypuszczenia?
Domyślacie się, co to może być?
Na razie Wam nie zdradzę, niech to będzie niespodzianka.

Zachęcam do zgadywania w komentarzach
i odwiedzania bloga!

środa, listopada 27, 2013

TIRAMISU I PRZERWA NA PYSZNĄ KAWĘ :)


W moim domu kawa ma wzięcie tylko u gości. Nie przepadamy z Mężem za zwykłym, czarnym, pełnym goryczy trunkiem. Natomiast kiedy kawa jest wyjątkowa, chętnie wypijam ją codziennie. Może być to nawet Inka, czy inna "zbożówka", może być z kawałkami czekolady, latte a  ostatnio rozpuszczalna o smaku amaretto lub śmietankowa. Zaraz wracam, idę po kubek tego gorącego napoju...

...Jestem :) Kawę dodaję także do deserów i smakuje nam wtedy jeszcze lepiej!
Do tiramisu polecam właśnie kawę o smaku amaretto lub śmietankową. Dobrej jakości oraz cenie znajdziecie je w sklepie internetowym skworcu.com.pl - kawa amaretto tutaj , kawa śmietankowa tutaj.

Deser ten nie polecam małym dzieciom, kobietą w ciąży oraz karmiącym, gdyż zawiera surowe jajka, które przecież mogą być przyczyną groźnych chorób, niebezpiecznych dla małych, słabych organizmów.

Składniki:
250 g serka mascarpone
3 małe jajka (osobno żółtka, osobno białka)
1,5 łyżki cukru
kubek mocnej kawy amaretto lub śmietankowej
gorzkie kakao
paczka (ok. 200g) biszkoptów

Przygotowanie:

Przygotować mocną kawę (ok.3 łyżeczek kawy na kubek), pozostawić do wystygnięcia (kawy zawsze mi zostaje, maczam w niej ciastka lub biszkopty i od razu wcinam...).
Żółtka jaj ubić z cukrem. Białka ze szczyptą soli ubić na sztywno w wysokim naczyniu. Do żółtek dodać ser mascarpone, połączyć mikserem. Następnie połączyć, mieszając trzepaczką krem z białkami. Krem mascarpone gotowy! Teraz cała reszta. W naczyniu, jako pierwszą warstwę nakładamy krem. Sypiemy równomiernie przez sitko kakao. Dalej, maczamy biszkopty w kawie, by dobrze się nasączyły. Nakładamy na kakao. I tak dalej- krem, kakao, biszkopty. Ostatnią warstwę powinno stanowić kakao. Schładzamy kilka godzin.

wtorek, listopada 26, 2013

"NOWE GRY I ZABAWY...", Wyd. Jedność 2013

Oto seria książek dla rodziców, nauczycieli, socjoterapeutów, wychowawców z dziesiątkami propozycji zabaw dla dzieci w wieku 3-10 lat. Zabawy te nie tylko umilają czas, nie pozwalają na nudę, tworzą więzi z grupą, ale także pobudzają wszystkie zmysły, uczą rozładować złość, ćwiczą odwagę, aktywizują ruchowo, umożliwiają poznawanie przyrody oraz kształtują cały szereg innych umiejętności.

Każda książka podzielona jest na rozdziały, porządkujące rodzaje zabaw. Dzięki temu czytelnik sprawniej porusza się po publikacji. Opisy aktywności zawierają dodatkowo sugestie o ilości uczestników, ich minimalnym wieku, potrzebnych materiałach, czasie przebiegu. Autorzy zamieszczają także inne warianty danego ćwiczenia lub podają wskazówki organizacyjne.

Wybierając zabawy, należy pamiętać o specyficznych cechach i potrzebach danej grupy. Nie wszystkie bowiem propozycje będą uniwersalne, odpowiednie dla każdego.

                       "Nowe gry i zabawy ćwiczące odwagę", B. Wilmes- Mielenhausen


Odwaga, pewność siebie oraz wiara we własne możliwości to cechy charakteru pozwalające na pokonywanie nie tylko trudnych, wyjątkowych okoliczności, ale i codziennych sytuacji. Weźmy na przykład pójście na rozmowę kwalifikacyjną, załatwienie reklamacji czy kulturalną rozmowa z sąsiadem, który codziennie urządza swoim bliskim awantury... Czyż nie potrzeba do tego odwagi?

Choć uczymy się całe życie, podstawy musimy wyrobić sobie w okresie dzieciństwa. Jak zatem kształtować odwagę u najmłodszych?
"- Dzieci należy przyzwyczajać do samodzielności poprzez zadania, które mogą same wykonać (posprzątać, zrobić zakupy).
- Dzieci należy chwalić, wzmacniać i motywować przy każdej nadarzającej się okazji.
- Należy bacznie przyjrzeć się sobie. Dzieci potrzebują wzorców (...).
- Należy zapewnić dziecku poczucie bezpieczeństwa i okazać mu wsparcie. Tylko wtedy będzie gotowe poznawać nowe sytuacje w sposób kreatywny.
- Samodzielne poznanie i pokonanie lęku jest bardzo ważne dla rozwoju osobowości dziecka i zdobywania  zaufania wobec samego siebie. Dlatego nie należy go nadmiernie chronić przed niemiłymi sytuacjami.
- Należy uważnie słuchać, gdy dziecko komunikuje, że czegoś się boi. Nie należy lekceważyć takich sygnałów. Nie powinno się jednak wyręczać dziecka w pokonywaniu tego lęku, a jedynie doradzać i podpowiadać rozwiązania.
- Należy uwzględniać znaczące różnice między dziećmi (temperament, warunki fizyczne i środowiskowe) i unikać porównywania.
- Należy często proponować dzieciom różne zabawy i historyjki dostosowane do ich wieku, które pomogą im radzić sobie z lękiem.
- Należy stworzyć jak największą przestrzeń do zabaw ruchowych. Ruch jest dla dziecka wyzwaniem, zachęca do działania i minimalizuje wewnętrzne frustracje."
(fragment wstępu "Nowe gry i zabawy ćwiczące odwagę", Wyd. Jedność)

                  "Nowe gry i zabawy rozładowujące złość", P. Stamer- Brandt


Złość to naturalna emocja, jak każda inna. Nie powinno się jej dusić w sobie i udawać, że jej nie ma, jak i nie należy podążać za jej siłą, gdyż łatwo przechodzi w agresję.

Agresja u dzieci często jest wynikiem... nudy. Jak najbardziej można więc jej zapobiegać. Złość ma swoje źródła także w poczuciu niesprawiedliwości, niskiego poczucia wartości, nie rozumienia swoich uczuć. Zachowania agresywne pojawiają się także u osób zestresowanych. Tak naprawdę złość może mieć tysiące powodów. Niezwykle ważne jest, by nauczyć najmłodszych radzenia sobie z tym uczuciem, gdyż brak tej umiejętności skłania do popadania we wszelkiego rodzaju uzależnienia!

Niniejsza publikacja przedstawia mnóstwo zabaw bezpiecznie (to ważne!) rozładowujących złość w grupie; stanowiących "pierwszą pomoc" podczas wybuchu agresji; kształtujące umiejętności samooceny; pozwalające poznać swoje mocne strony oraz granice, których przekroczyć nie wolno; zabawy pozbawione rywalizacji, a uczące współpracy; uczące konstruktywnie rozwiązywać konflikty, a także zajęcia uspokajające i wprowadzające w relaks.

Niezwykle praktyczna książka, która przyda się każdemu, kto ma do czynienia z dziećmi!

                               "Nowe gry i zabawy dla badaczy przyrody", M. Wagner


Dzieciaki kochają przyrodę! Każdego dnia, idąc na spacer spotykam maluchy, zbierające kamienie, patyki, liście, pasjonujące się nawet psimi kupami. Czy słońce, czy deszcz, dzieciaki chcą biegać po dworze. Podglądać życie mrówek, dżdżownicy czy kreta. Wąchać zapach lasu lub wilgotnej ziemi. Wspinać się na drzewa, chodzić po linowym moście, skakać po kałużach... A przede wszystkim potrzebują dotlenienia! Pewnie zgodzicie się ze mną, że dni, kiedy postanawiamy podarować sobie spacer (np. kiedy leje, jak z cebra czy hula wiatr), nasi milusińscy są trudni do zniesienia. Nawet jeśli wymyślamy im kreatywne zajęcia w domu.

Bez wątpienia kontakt z przyrodą sprzyja zdobywaniu nowych umiejętności oraz cennej wiedzy, skłania do aktywności fizycznej, obserwacji, doświadczeń, stymuluje rozwój właściwie w każdym aspekcie. Nie zapomnijmy, że jest to także okazja do edukacji ekologicznej!

Wyłączmy w końcu telewizor, odejdźmy od komputera! Podążajmy w stronę przyrody za impulsem dzieci, podtrzymajmy ich zainteresowanie, chodźmy na spacery, nie spiesząc się nigdzie. Pozwólmy milusińskim dokonywać własnych obserwacji, ale także bądźmy ich przewodnikami. Umożliwiajmy własną ekspresję, jak i proponujmy różnego rodzaju zabawy. Podpowiedzi znajdziemy  w książce "Nowe gry i zabawy dla badaczy przyrody".

                   "Nowe gry i zabawy pobudzające wszystkie zmysły", A. Erkert


Edukacja polisensoryczna (czyli poprzez wszystkie zmysły) przyspiesza przyswajanie nowej wiedzy oraz zdobywanie i utrwalanie umiejętności.

Każdy człowiek preferuje naukę określonym zmysłem. Jedni szybciej uczą się słuchając, inny wolą patrzeć, jeszcze inny muszą dotknąć i doświadczyć. Jesteśmy więc wzrokowcami, słuchowcami bądź kinestetykami.

Zabawy proponowane w tej książce zostały podzielone na rozdziały, każdy poświęcony konkretnemu zmysłowi: słuchu, wzroku, dotyku, węchu i smaku, równowagi oraz czucia.

"Zabawy w "podsłuchiwanie" służą temu, żeby pomóc dziecku obronić się przed nadmiarem bodźców akustycznych i zdiagnozować ewentualne problemy ze słuchem. Umożliwiają one prawdziwe słuchanie, rozróżnianie dźwięków i wreszcie komunikowanie się w grupie w sposób przyjazny dla ucha".

Zabawy wzrokowe "zachęcają dzieci do obserwowania, podziwiania, porównywania i wreszcie rozumienia otaczającego świata. Dzięki temu dzieci poznają lepiej siebie i innych, ale dowiadują się także wiele o swoim otoczeniu. Być może do tej pory nie zwracały na niektóre elementy świata zbyt wielkiej uwagi, a może w ogóle ich nie zauważały."

"Poszczególne części ciała różne reagują na dotyk, dlatego w zabawach starajmy się zachęcać dzieci do dotykania różnych przedmiotów nie tylko za pomocą rąk i nóg, ale i innych części ciała. Dzieci powinny w różny sposób poznawać świat poprzez odczuwanie i dotykanie".

"W opisywanych zabawach dzieci uczą się także rozpoznawać różne smaki i zapachy, nie tylko te kulinarne".

W rozdziale poświęconym czuciu, proponowane "ćwiczenia pomagają dzieciom w utrzymaniu odpowiedniej postawy ciała, w odpowiednim poruszaniu się i w orientowaniu się w przestrzeni. Dziecko dzięki nim lepiej rozumie siebie i potrafi sterować swoim działaniem, co bardzo pomaga w wykonywaniu codziennych czynności".

Ostatni rozdział, dotyczący zmysłu równowagi proponuje wiele zabaw takich jak huśtanie się, skakanie czy wspinanie. "Przydadzą się do tego przyrządy do ćwiczeń psychomotorycznych, które częściowo mogą zostać wykonane we własnym zakresie".

                              "Nowe gry i zabawy ruchowe" A. Erkert


Jaki jest grzech współczesnego dzieciństwa? U jednych- pogoń za wszelakimi zajęciami dodatkowymi, a u innych- na drugim biegunie- totalna bierność. A czy istnieje jedno rozwiązanie dla wszystkich? Owszem. To zabawy ruchowe! Propozycja ta jest prosta, banalna, lecz odpowiadająca potrzebom najmłodszych. I o to tu chodzi. Wpływają na rozwój fizyczny, społeczny, poznawczy, rozwijają umiejętności językowe, efektywnie motywują do dalszych działań, uczą kreatywności.

Zaproponowane w niniejszej książce zabawy nadają się na aktywne spędzenie czasu w pomieszczeniu (np. w czasie tak deszczowej pogody, jak dzisiaj) lub wyszalenie się na świeżym powietrzu. To także świetne pomysły na zajęcia śródlekcyjne, wychowania fizycznego czy sposób na zapomnienie o nudzie w świetlicy.


sobota, listopada 23, 2013

STWÓRZ WRAZ Z DZIECKIEM POTWORNY STOLIK!


Dziś z cyklu Art Attack mam dla Was instrukcję wykonania POTWORNEGO STOLIKA! A dlaczego jest taki potworny? Bo przedstawia jednego z bohaterów bajki "Potwory i Spółka" ;)
Życzę Wam i Waszym milusińskim super zabawy i dużo śmiechu ;)


Będziecie potrzebować:
4 plastikowe butelki,
długi kawałek papieru,
gazetę,
kawałek tektury,
pędzel do malowania,
ołówek,
klej,
taśmę klejącą,
farby – białą, zieloną oraz niebieską.




Na początku, sklej taśmą butelki.




Weź tekturę i wytnij z niej kwadrat z zaokrąglonymi rogami.
Pamiętaj, żeby o pomoc w wycinaniu poprosić dorosłych.



Owiń papier wokół butelek i przyklej go.




Zgnieć gazetę i uformuj z niej 8 kulek. Użyj taśmy klejącej, żeby je skleić.




 Ułóż kulki na jednej stronie i przymocuj je taśmą – właśnie stworzyłeś oko Mike’a Wazowskiego.




 Z gazety uformuj 2 trójkąty – uszy.




 Przymocuj uszy do kartonu używając taśmy klejącej.




 Cały stolik obklej gazetą. 
 



 Prawie skończyliśmy! Pomaluj swój potworny stolik.




Twoje dzieło Art Attack! 


Prawda, że wyszło super?!

Chcecie więcej? Włączcie kanał Disney Junior 7 grudnia o 7.45.
Rozpoczyna się 3.sezon Art Attack!

piątek, listopada 22, 2013

NATURALNY, DOMOWY BUDYŃ WANILIOWY


W końcu, metodą prób i błędów, udało mi się przygotować prawdziwy, domowy budyń waniliowy. Bez dodatku chemii, w sam raz słodki, odpowiedniej konsystencji i idealnym smaku. Według mnie oczywiście. Bo kto wie, może akurat Tobie by nie smakował, a może Magda Gessler wylałaby mi go na głowę... ;)
W każdym razie Synek się nim zajada, a jak nie patrzy, wyjadają mu z miseczki pewne stare myszki...

Sekretem domowego budyniu waniliowego jest dobry dodatek wanilii. U mnie jest to naturalna pasta waniliowa.
 

http://www.skworcu.com.pl/848,pl_pasta-z-wanilii-100g-nowosc!!!.html


To rozdrobnione strączki waniliowe zanurzone w słodkim syropie. Można ją kupić w sklepie internetowym skworcu.com.pl. Przyda się nie tylko do budyniu, ale i do ciasta, kawy, czy innych deserów. Na pewno warto ją dodać do świątecznych wypieków, o których ja już myślę, a Wy?

Składniki (na 1 dużą, 2 małe porcje):250 ml mleka
1 żółtko
1 czubata łyżeczka cukry
1 pełna łyżeczka pasty z wanilii
1 czubata łyżka mąki ziemniaczanej

Przygotowanie:

Pół szklanki mleka z cukrem i pastą z wanilii wlewamy do garnuszka, wstawiamy, by się zagotowało. Od czasu do czasu warto pomieszać gotujące się mleko, by cukier i wanilia dobrze się rozpuściły. W czasie kiedy mleko się gotuje, z pozostałą ilością mleka mieszamy kartoflankę i żółtko jaja. Kiedy mleko w garnku zaczyna się podnosić, zmniejszamy ogień na minimum (mając elektryczną płytę, wyłączam palnik całkowicie- i tak przez długi czas jest jeszcze gorący!), wlewamy powoli zimne mleko z żółtkiem i mąką i jednocześnie szybko mieszamy, by nie powstały grudki. Mieszamy i trzymamy na palniku, aż budyń zgęstnieje. Zdejmujemy z ognia i voilà! Smacznego...

czwartek, listopada 21, 2013

TEST MYDEŁKA BOROWINOWEGO Z GINKGO BILOBA BINGOSPA


Moim zdaniem:
dlaczego postanowiłam napisać o mydle? Ponieważ dbanie o higienę rąk jest niezwykle ważne! U mnie w domu obowiązuje zasada- zaraz po wejściu do mieszkania, umyj ręce! Zasada ta dotyczy nie tylko domowników, ale i gości. Trudno, jeśli ktoś się obraża (a wierzcie mi, są tacy!), lecz nie wyobrażam sobie, by dotykać moich dzieci brudnymi łapskami (no teraz, to już się na pewno komuś naraziłam...).
Zatem i w łazience i w kuchni, na honorowym miejscu stoi zawsze mydło w płynie. Jest to zdecydowanie bardziej higieniczna wersja niż to w kostce.
Nasz aktualny środek do mycia rąk to właśnie mydełko borowinowe BingoSpa. Cudownie pachnie i jest to zachęcający argument dla tych, którzy myć rąk nie lubią! Ładnie się rozprowadza po skórze, jest też wydajne. A mnie odpowiada przede wszystkim to, że nie wysusza dłoni.
Do mydła w płynie mam specjalny dozownik, który tylko uzupełniam. Jednak jeśli nie macie czegoś takiego, mydełko borowinowe BingoSpa będzie się pięknie prezentować w swoim oryginalnym opakowaniu z praktyczną pompką.

Zdaniem producenta:
Borowina jest masą organiczną powstałą z roślin na skutek procesów humifikacji (próchnienia) pod wpływem bakterii tlenowych i beztlenowych w środowisku obfitującym w wodę.

W mydełku BingoSpa znajduje się ekstrakt borowinowy, który gwarantuje maksymalne wyizolowanie wszystkich substancji czynnych z borowiny z zachowaniem jej właściwości terapeutycznych. Ekstrakt borowinowy jest “esencją” tego co w borowinie najcenniejsze i wartościowe.
Borowina nie tylko leczy, ale również wspaniale pielęgnuje skórę.  Przeciwdziała przedwczesnemu starzeniu się skóry i zapewnia zachowanie jej pięknego wyglądu na długie lata. Poprawia jędrność skóry, która staje się napięta i gładka.
Wyciąg z Ginkgo Biloba (Miłorząb Japoński) bogaty we flawonoidy – przeciwutleniacze hamujące powstawanie wolnych rodników, odpowiedzialnych za starzenie się skóry - chroni skórę dłoni przed szkodliwym wpływem czynników środowiskowych.
Link do produktu: tutaj.



http://www.bingosklep.com/index.php

środa, listopada 20, 2013

TEST NATŁUSZCZAJĄCO- ŁAGODZĄCEGO KREMU DO TWARZY PHARMACERIS P


Moim zdaniem: krem- ratunek dla tych, którym nadmiernie łuszczy się skóra, mają przesuszoną lub podrażnioną skórę, a ponadto są alergikami. Ten produkt łagodzi, nawilża, wygładza, zmiękcza. Jest super delikatny, bezzapachowy, o gęstej, lecz nie obciążającej konsystencji. Nie przetłuszcza, a odpowiednio nawilża. Stosuję go na noc, po całym dniu narażania cery na szkodliwe czynniki zewnętrzne. Rano moja twarz jest znowu gotowa do ochrony przed działaniem wiatru, gwałtownych zmian temperatur, całodniowego makijażu.

Zdaniem producenta:
Krem polecany do codziennej pielęgnacji skóry twarzy ze zmianami łuszczycowymi. Rekomendowany także dla osób z nadmierną suchością skóry, uczuciem napięcia, swędzenia oraz łuszczeniem się naskórka.

Specjalistyczny krem na bazie jasnego ichtiolu łagodzi podrażnienia, zmniejsza uczucie swędzenia i napięcia skóry. Krem działa keratolitycznie pobudzając proces usuwania martwych komórek naskórka oraz redukuje jego proliferację umożliwiając wydłużenie okresu remisji zmian. Frakcja witamin A i E neutralizuje wolne rodniki i zabezpiecza barierę naskórkową przed niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych. Biozgodne ze skórą masło kakaowe oraz wosk z oliwek nawilżają i odżywiają naskórek, przywracając skórze miękkość i gładkość. Łagodząca alantoina i masło Shea koją podrażnienia i zaczerwienienia. Wyjątkowo delikatna konsystencja kremu przywraca skórze komfort i zdrowy wygląd.

wtorek, listopada 19, 2013

"NIE ZAPOMNIJ MNIE", D. Sieveking (przekł.J. Trawiński), Wyd. Drzewo Babel 2013


Prawdopodobnie każdy z nas zna osobę chorującą na Alzheimera. Schorzenie to kojarzy się nam przede wszystkim z utratą pamięci. Ale tak naprawdę to coś więcej. To stan umysłu, ale w końcu też i ciała, odbierający dotychczasowe normalne funkcjonowanie. To otępienie, stany depresyjne, zmiany nastroju i zachowania, zaburzenia procesów poznawczych, zaburzenia mowy (np. wypowiedzi bez sensu, stosowanie wyrazów, które nie istnieją, spowolnienie mowy), problemy podczas wykonywania codziennych czynności (np. przy ubieraniu się, robieniu zakupów, pisaniu), niezgrabność ruchów. Jest to choroba nieuleczalna, póki co słabo można zatrzymać jej rozwój. Najczęściej po kilku latach wygasania osobowości, człowiek umiera.

Alzheimer dotyka nie tylko tych, którzy na niego chorują, ale i ich bliskich. Jak trudno żyć z osobą cierpiącą na demencję opisał dokładnie niemiecki filmowiec David Sieveking. Postanowił on nakręcić reportaż ukazujący charakter i postęp otępienia matki, ale też wydał książkę o tym samym tytule, co film- "Nie zapomnij mnie".

Liczne trudne sytuacje, cierpienie, nadzieja, ból fizyczny, ale chyba bardziej psychiczny, osamotnienie, dezorientacja, strach, smutek, a za chwilę radość... I ciągłe wspomnienia, jaką dawniej chora miała bogatą osobowość... W końcu rodzina Gretel godzi się żyć według wskazówki, by przestać patrzeć na nią przez pryzmat przeszłości. Jednak trudno im tak po prostu spoglądać na ukochaną matkę, żonę, przyjaciółkę i nie widzieć żadnych emocji, więzi, wspomnień. Żadnych oznak, że to naprawdę ta sama osoba, co kilka lat wcześniej, z którą tyle ich łączy...

Czytając "Nie zapomnij mnie" ma się wrażenie, że najtrudniejsze momenty przeżywa rodzina chorej pod koniec jej życia. Bez wątpienia Gretel bardzo cierpi fizycznie- ma trudności z  przyjmowaniem pokarmów, z oddychaniem, a specjaliści nie dają nadziei na poprawę. Do tego kobieta kompletnie nie ma poczucia rzeczywistości, jakby uciekła z niej cała dusza.

Bliscy mają wybór albo skrócić jej cierpienie i całkowicie przestać ją karmić (w jej stanie umarłaby w ciągu kilku dni) lub poczekać, aż sama odejdzie, cierpiąc dłużej i jeszcze bardziej... Trudne dylematy- pozwolić na cierpienie? pomóc w umieraniu? czego chciałaby sama Gretel? Nikt z nas nie chciałby być w takiej sytuacji. A jednak podobne etyczne rozważania kłębią się w myślach wielu ludzi, którzy nie mają już nadziei na uratowanie życia ukochanej osoby...

"Nie zapomnij mnie" czyta się, jakby była to opowieść naszego przyjaciela. Autor opisuje swoje rozterki, wspomina dzieciństwo, otwiera się przed Czytelnikiem z intymnych przeżyć. Aż ma się ochotę go słuchać, wesprzeć, potrzymać za rękę.

Razem z premierą książki, na ekranach kin pojawił się film Davida Sievekinga ("Nie zapomnij mnie"). Nie miałam jeszcze okazji go obejrzeć, ale wpisałam go na swoją listę filmów, wartych obejrzenia.

sobota, listopada 16, 2013

ART ATTACK, CZYLI KREATYWNOŚĆ ATAKUJE!




Art Attack to wyjątkowe i inspirujące projekty plastyczne zaprojektowane tak, by pobudzać wyobraźnię i kreatywność. Zachęcają one do wyrażania siebie i swojej osobowości, pokazując wszystkim dzieciom, niezależnie od ich umiejętności, że każdy może zostać artystą.

Premiera trzeciego sezonu serialu Art Attack już 7 grudnia w Disney Junior!
Nowe odcinki w każdą sobotę o 7:45!

A jeśli chcecie wiedzieć, co się będzie działo  w każdym z odcinków, czytajcie dalej!

Odcinek 1: Owoce i warzywa
Zrób miniszklarnię i uprawiaj rośliny, stwórz owocowo-warzywne magnesy oraz wytłaczane, prawdziwe pirackie monety.
Odcinek 2: Zwierzęta
Odcinek będzie poświęcony zwierzętom. Twórz sztukę razem z misiami koala.
Odcinek 3: Odkrycia
Zrób własne zwierzakowe wycinanki, breloczki i odkryj tajniki rysowania.
Odcinek 4: Królowie & Królowe
To będzie królewski odcinek. Zabierzemy Cię do średniowiecznej wieży pełnej koron i królewskich skarbów.
Odcinek 5: Astronauta
Astronauta zrobiony z kubka i kawałka tektury? To możliwe tylko w Art Attack.
Odcinek 6: Labirynt
Zbuduj labirynt i naucz się rysować w efekcie 3D.
Odcinek 7: Loteria fantowa
Użyj przezroczystych warstw do stworzenia historyjki, a później zorganizuj loterię z fantami.
Odcinek 8: Galeria
Zapraszamy do galerii. Stworzysz własną ramkę na zdjęcia, spróbujesz rzeźby i wielu innych.
Odcinek 9: Decyzje
Zgaduj zgadula… Co dziś zaserwujemy w Art Attack? Podejmij dobra decyzję i włącz Disney Junior.
Odcinek 10: Karuzela
Zrobiłeś kiedyś zakładkę do książek? A może chcesz stworzyć własne puzzle? Razem z nami na pewno Ci się uda.
Odcinek 11: Piknik
Zaproś przyjaciół, bo dziś zabieramy Cię na piknikową zabawę.
Odcinek 12: Skrzydła
Skrzydła, wzory, skoki ze spadochronem… To i wiele więcej czeka Cię w najnowszym odcinku Art Attack.
Odcinek 13: Wietrznie
Latający krawat? Malująca łopatka? Opony w kształcie zwierząt? Prawdziwa sztuka tylko w Art Attack.
Odcinek 14: Sulley
Potwór, Sulley, smok, teren zamknięty… Będzie potwornie!
Odcinek 15: Konstrukcja
Naucz się, jak zrobić miniwywrotkę oraz jak wytłaczać zdjęcia!
Odcinek 16: Ptaki
Zbuduj karmik dla ptaków i zrób zwierzęta z pudełek po butach.
Odcinek 17: Zestaw perkusyjny
Użyj starych puszek i zrób swój zestaw perkusyjny, a z torebek foliowych stwórz prawdziwą sztukę.
Odcinek 18: Halloween
W naszym strasznym show pokażemy Ci, jak stworzyć przebranie na Halloween.
Odcinek 19: Sport
Minigolf, skok o tyczce, katapulta – bardzo sportowy odcinek. Przygotuj się!
Odcinek 20: Muzyka
Tematem przewodnim w tym odcinku będzie muzyka – maracas, flamenco, co jeszcze?
Odcinek 21: Święta
Choinka, skarpety, Święty Mikołaj, renifery, zimowe czapki… Coraz bliżej Święta!
Odcinek 2: Podróż
Którą podróż wybierzesz? Popłyniesz statkiem, polecisz w kosmos, a może dołączysz do załogi czołgu?
Odcinek 23: Pacynki
Pobaw się pacynkami zrobionymi ze zużytych butelek. Recycling jest fajny!
Odcinek 24: Magia
Chcesz się nauczyć kilku magicznych sztuczek? Zapraszamy przed telewizory.
Odcinek 25: Domek na drzewie
W tym odcinku nauczymy się, jak zrobić domek na drzewie oraz prawdziwy megafon.
Odcinek 26: Futuryzm
Pokażemy Ci , jak zrobić wspaniałe trofeum i stworzymy z Tobą dzieło sztuki – wystarczy odrobina kleju i bazgrołki.
Odcinek 27: Wyścigówka
W tym odcinku stworzymy megaszybką wyścigówkę i miasto z przyszłości. Już nie możesz się doczekać, prawda?

piątek, listopada 15, 2013

TEST SPECJALISTYCZNEGO SZAMPONU PRZECIWŁUPIEŻOWEGO DO SKÓRY WRAŻLIWEJ PHARMACERIS H


Moim zdaniem: niestety zmagam się z suchym łupieżem. Jak się okazuje, dolegliwość ta dotyka bardzo wielu ludzi. Popularne i reklamowane szampony przeciwłupieżowe w najlepszym przypadku usuwają tylko objawy, lecz nie leczą już przyczyn. A winne jest nadmierne łuszczenie się naskórka wywołane drożdżakami. Czynnikami, które zwiększają prawdopodobieństwo powstania i rozwoju schorzenia są m.in.:
- zła dieta (za dużo nabiału oraz produktów na drożdżach),

- zmiany hormonalne,
- stres,
- spadek odporności,
- nagłe zmiany temperatur,
- alergie,
- skłonności genetyczne,
- stosowanie źle dobranych kosmetyków,
- brak higieny skóry głowy i włosów.
Choć mało kto o tym wie, rodzajów łupieżu jest wiele: suchy (inaczej zwykły), tłusty, pstry, różowy, biały, rumieniowy. Po dokładną diagnozę trzeba się zgłosić do dermatologa.
Łupież dotyka także innych części ciała, ale skupię się tylko na skórze głowy.

W najbardziej uporczywych przypadkach kłopot ten leczy się kremami i maściami. Zwykle wystarczy jednak zmiana diety oraz dobry leczniczy, specjalistyczny szampon koniecznie z apteki.
Osobiście przetestowałam już bardzo wiele szamponów na receptę, wydając na nie mnóstwo pieniędzy (szampony takie nie są tanie). I co? I pstro! Owszem łupież znikał na parę tygodni i wracał.
W końcu postawiłam na specjalistyczne szampony z apteki, bez recepty. Są zazwyczaj tańsze i mnie akurat niektóre pomagają. Jednym z nich jest szampon Pharmaceris.
Jest bardzo wydajny, wystarczy mała ilość, by dobrze się spienił. Ładnie, odświeżająco pachnie. Zostawiam go na jakieś 2 minuty na głowie, po czym spłukuję. W tym momencie pojawia się mały problem, gdyż  moje włosy się plączą, ale ratuje sytuację dobra odżywka.
Włosy po umyciu są miękkie, odświeżone, pełne blasku, długo pachną :) Skóra głowy natomiast staje się czysta (bez białego "śniegu"), nie swędzi, znikają ewentualne zaczerwienienia. W moim przypadku, szampon przedłuża świeżość włosów o 1 dzień, w porównaniu ze zwykłym szamponem (nie-przeciwłupieżowym).

Butelka szamponu mieści 250 ml. Jest przezroczysta, co pozwala ocenić ilość szamponu.

Każdy z nas jest inny, jednak mnie pomaga szampon Pharmaceris, może i Wam pomoże.

Zdaniem producenta:
wskazania: Pielęgnacja wrażliwej skóry głowy z objawami łupieżu suchego, swędzenia skóry, podrażnienia, łuszczenia się skóry. Może być stosowany w formie kuracji lub w profilaktyce przeciwłupieżowej.

Specjalistyczna formuła zawierająca Piroctone Olamine efektywnie zwalcza objawy łupieżu u osób z wrażliwą skórą głowy. Działa przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie, oczyszcza skórę głowy eliminując łupież i swędzenie (wg 80% badanych*). Zawartość D-panthenolu działa łagodząco na podrażnioną i zaczerwienioną skórę (wg 75% badanych*), intensywnie wspierając kurację przeciwłupieżową. Skóra głowy odzyskuje naturalną równowagę a włosy pozostają miękkie i łatwe do rozczesania.
Działa przeciwłupieżowo i przeciwzapalnie. Eliminuje swędzenie i zaczerwienie skóry. Szampon nie powoduje przetłuszczania się włosów - włosy pozostają lśniące i puszyste.

czwartek, listopada 14, 2013

CHIŃSZCZYZNA Z GRZYBAMI SHITAKE

Pyszna i zdrowa chińszczyzna. Ta, jest akurat z grzybami Shitake, można przygotować także z innymi. Pamiętajcie jednak, by maluszkom do ok. 5.r.ż. nie podawać grzybów, gdyż są bardzo ciężko strawne i obciążają pracę wątroby, jak i nerek.

Porcja dla 2-3 osób (np. model 2+1)

Składniki:
350 g mrożone warzywa mieszanki chińskiej
1 pojedynczy filet z kurczaka
kilka suszonych grzybów Shitake (polecam ze sklepu skworcu.com.pl)
100g kiełek fasoli Mung
50 ml sosu sojowego
ok. 1-2 łyżki mąki ziemniaczanej
ok. 1 łyżeczki przyprawy 5 smaków
ok. 1/4 łyżeczki imbiru
2 ząbki czosnku- siekane
1 łyżeczka miodu
200- 250 g białego ryżu

Przygotowanie:

Przygotować marynatę- połączyć ze sobą sos sojowy, miód, imbir, siekany czosnek.
Filet z kurczaka pokroić na cienkie paski, przełożyć do miski, zalać marynatą, odstawić na godzinę do lodówki. W międzyczasie zalać wrzątkiem grzyby Shitake, moczyć też około godziny. Po tym czasie odsączyć je i pokroić w cienkie paski.

Następnie odsączyć kurczaka (zostawić marynatę!) i smażyć na dużym ogniu na oliwie z oliwek. Po przyrumienieniu dorzucić grzyby Shitake oraz mieszankę chińską. Chwilę smażyć (ok. 5 min.), zalać marynatą po kurczaku, dolać 0,5 szklanki wody. Dusić aż wszystkie warzywa będą al dente.

Na koniec przyprawić danie sosem sojowym (do smaku). Zaklepać 2 łyżkami zimnej wody połączonymi z 1-2 łyżkami mąki ziemniaczanej. Sos powinien zgęstnieć. Na sam koniec, po zdjęciu z ognia, dodać kiełki.
Podawać z ryżem.

wtorek, listopada 12, 2013

"SŁODKIE CHWILE. DROŻDZÓWKI. CIASTECZKA I NALEŚNIKI", Wyd. Jedność 2013


Od kiedy jestem mamą staram się przygotowywać posiłki według filozofii slow food. Oznacza to nie tylko przeciwieństwo fast food, ale także dążenie do dobrego smaku, przyjemność przygotowywania posiłków, spożywanie ich w spokojnej atmosferze i w gronie bliskich nam osób. To także wybieranie do potraw świeżych i dobrych jakościowo składników (bez sztucznych i bezwartościowych dodatków), powrót do tradycyjnych przepisów oraz czerpanie z nich pomysłów na zupełnie nowe dania. Slow food to pochwała powolności w kuchni, począwszy od robienia zakupów, a skończywszy na ich delektowaniu się przy stole.

Opierając się na filozofii slow food można przygotowywać nie tylko dania wytrawne, lecz również słodkie desery. Trzeba tylko znaleźć dobre chęci, trochę czasu oraz przypomnieć sobie babcine, tradycyjne przepisy na wypieki. Gdy mimo wszystko pragniecie zaskoczyć rodzinę czymś domowym, ale bardziej wyszukanym, poszukajcie oryginalnych receptur w praktycznych poradnikach kulinarnych.

"Słodkie chwile" to kolejna po "Czekoladowych słodkościach" oraz "Małych pysznościach" książka z serii Słodycze w roli głównej Wydawnictwa Jedność. Tym razem, przygotować możemy herbatniki, takie jak: czekoladowe, cynamonowe, z miodem i sezamem, pieprzowe, z kroszonką, czy skośne. Znajdziemy tu także pomysły na babeczki, np. babuni, z polewą pomarańczową,  jak i muffiny z marchewką z czarnymi borówkami. Jeśli tradycyjne naleśniki już Wam się znudziły, możecie wyczarować naleśniki z czekoladą gianduia i orzechami laskowymi, naleśniki suzette, naleśniki z rumem i sufletem bananowym, kasztanowe z ricottą i miodem lub pieczone pancake z jabłkami, albo pancake z przyprawami korzennymi. Dla ciasteczkowych potworów zamieszczono przepisy na  kruche ciasteczka z ricottą i miodem, czekoladowe serduszka, dwukolorowe frollini, biszkopciki, ciasteczka z ricottą i orzeszkami piniowymi, ciastka jabłkowe z sosem cynamonowym oraz tajemniczo brzmiące zaletti. Natomiast jeśli uważacie się za masterchefów, nie sprawi Wam trudności przygotowanie takich specjałów jak rogaliki z kremem anyżowym, croissanty, gnocchi z nadzieniem morelowym, granita kawowa, pączki, creme brulee,  plum z owocami leśnymi czy tiramisu z babki panettone. Każdy znajdzie tu coś dla siebie do codziennej kawki lub niedzielnego spotkania z rodziną.

W książce obok ciekawych przepisów znalazły się piękne fotografie gotowych słodkości oraz wskazówki doświadczonych cukierników.

piątek, listopada 08, 2013

TEST NOSIDEŁKA ERGONOMICZNEGO BABYBJORN ONE

Według mnie: sama nie wiem od czego zacząć. Od kiedy mamy nosidełko ergonomiczne Babybjorn one, chusta poszła w odstawkę. A bardzo lubiliśmy się "chustonosić". Teraz jednak lubimy jeszcze bardziej się "nosidełkować". Dlaczego? 




Łatwe i szybkie zakładanie- nosidełko jest wygodne w zakładaniu go na siebie i wsadzaniu dziecka. Nie trzeba chodzić na kursy wiązania, ani szukać instrukcji motania w internecie. Tutaj wystarczy założyć nosidełko, przygotować je odpowiednio do rozwoju fizycznego malucha, włożyć berbecia do środka, zapiąć pasy bezpieczeństwa. I w drogę! Wewnątrz nosidełka wszyta jest instrukcja montażu, nie ma więc szans, by ją zgubić. Ponadto przy zakupie sprzętu, otrzymamy instrukcję obsługi w wersji książeczki.

Dopasowane do kilku etapów rozwoju fizycznego dziecka od 0 do 3 lat- dziecko najszybciej rozwija się w pierwszych trzech latach swojego życia. Rodzi się z nie w pełni wykształconym między innymi układem mięśniowym oraz szkieletowym. Początkowo maluszek nie trzyma główki, lecz z czasem staje się bardziej stabilny i świadomy swoich ruchów ciała. Zaczyna obracać się, siadać, raczkować, stawać, wreszcie chodzić. Jeżeli na każdym etapie rozwoju fizycznego chcielibyśmy malca nosić w nosidle, musielibyśmy mieć ich kilka- po jednym na każdy etap- po to, by nie zaburzać rozwoju. W przypadku tego nosidełka- Babybjorn one- wystarczy tylko to jedno. Od samych narodzin do ok. 3 roku życia (później byłoby nam ciężko, a i dziecko całe szczęście chce być samodzielne). Mamy więc spokój na 3 lata- nie musimy szukać nowego sprzętu, wydawać kolejnych pieniędzy, zastanawiać się co zrobić z niepotrzebnymi nosidełkami (sprzedać czy przechować?).

Wygodne dla dziecka i rodzica- zarówno 3-miesięczna Córcia, jak i ponad 2-letni Synek uwielbiają być noszeni w nosidełku Babybjorn one. Mała po chwili zasypia wtulona w Mamusię i uspokojona, słysząc jej bicie serca, Młody natomiast ma radochę obserwując świat z wysokości człowieka dorosłego, przytulając się do Mamy lub Taty. Przyznam jednak szczerze, że Starszego raczej nie noszę, bo uczę go samodzielności.
Kiedy spaceruję z chustą lub nosidełkiem Babybjorn one, zaczepiają mnie ludzie i pytają, jak wytrzymuje to mój kręgosłup. Rzeczywiście od dobrych kilku lat mam problemy z kręgosłupem, jednak nie zauważyłam, by pogłębiały się one przez noszenie Maluchów w ten sposób. Jest mi wygodnie, aż sama jestem mile zaskoczona!

Bezpieczne- nosidełko posiada pasy bezpieczeństwa super wytrzymałe, super bezpiecznie, z unikalnym systemem odpinania i zapinania. Małe dziecko nie da rady go rozpracować. Jest bezpieczne nawet dla noworodka- specjalny zagłówek trzyma główkę, by nie opadała do tyłu. Stawy biodrowe są również zabezpieczone specjalnym rozwiązaniem zaprojektowanym zgodnie z zaleceniami Międzynarodowego Instytutu ds. Dysplazji Bioder.

Praktyczne- kiedy trzeba coś zrobić w domu lub gdzieś wyjść, zrobić zakupy itp.; tam gdzie wózek nie wjedzie lub pchanie go nie jest wygodne, w takim momencie przydaje się nosidełko
Babybjorn one.

Idealne na spacery-
pod kurtkę czy na kurtkę, jako kto woli... A dla dziecka, na chłodniejsze dni można dokupić specjalnie dopasowany śpiworek lub okryć kocykiem.

Łatwe w czyszczeniu-
nie ma żadnego problemu z czyszczeniem materiału, z którego wykonane jest nosidło. Moja Zuzka ślini się niemiłosiernie, przy tym wciąga do buzi wszystko,co się da- wystarczy przetrzeć czystą, wilgotną ściereczką i nie ma śladu. Jeśli komuś zależy, istnieje możliwość dokupienia śliniaka, który idealnie pasuje do nosidełka.

Spełnia te same funkcje co chusta- o zaletach i funkcjach chustonoszenia pisałam tutaj. Pokuszę się o stwierdzenie, że nosidełko Babybjorn One jest nowoczesnym zamiennikiem chusty.

Designerskie- czyli zaprojektowane w każdym szczególe, a przy tym piękne. Marka Babybjorn to najlepszy skandynawski design, który podbija serca rodziców i ich dzieci na całym świecie. My też ją uwielbiamy!

Wysokiej jakości


Nieporównywalne w stosunku do innych nosidełek- miałam okazję nosić Rysia w dwóch innych nosidełkach. Zabraliśmy je na zeszłoroczny wyjazd nad morze, wykorzystywaliśmy podczas długich spacerów zamiast wózka. Później już nigdy więcej ich nie zakładałam, schowałam na dno szafy. Żeby nie powiedzieć, że okazały się beznadziejne, powiem może, że nie posiadają nawet 1 zalety nosidełka
Babybjorn One.

Zajmuje mało miejsca- nie ma problemu, by spakować je do małego samochodu lub przechować w małej szafie małego mieszkania.

Nosidełko Babybjorn One jest idealne. Myślę, że każdy jego posiadacz będzie zadowolony!
Jego jedyną wadą jest cena (ok. 600zł), jednak jeśli mielibyśmy kupować kilka nosideł na każdy etap rozwoju dziecka, zapłacilibyśmy więcej lub tyle samo. Wolę więc wydać pięniądze raz i mieć pewność, że mam najlepszy, najbezpieczniejszy, najlepszej jakości produkt tego typu na rynku. POLECAM!



Według producenta:  Nosidełko BABYBJORN One  wygrało prestiżową nagrodę Red Dot Design Award 2013. Charakterystyka:
- Od narodzin do 3 roku życia
- 4 pozycje noszenia
- Komfortowe nosidło ergonomiczne
- Nosidełko BABYBJORN One oferuje wyjątkowy komfort przez cały czas korzystania z niego. Dobrze przemyślany ergonomiczny kształt, wygodny pas biodrowy, watowania na ramionach skutecznie rozkładają ciężar. Nosidełko jest także wyjątkowo delikatne i wygodne dla dziecka. Posiada watowane siedzisko, zewnętrzne szwy i regulowaną szerokość dla ułożenia nóżek. Dodatkowo wyposażone w wysoką osłonę na główkę, którą z łatwością można opuścić gdy nosi się dziecko przodem.
 
 

 
Wiek:
Nosidło jest odpowiednie dla dzieci od narodzin do ok. 3 lat
Min. 3.5 kg/53 cm. (Min. 8 lb./21 in.)
Max. 15 kg/100 cm. (Max. 33 lb./39 in.)

czwartek, listopada 07, 2013

SCHAB Z PAPRYKĄ Z KASZĄ BULGUR



Przepis na schab z papryką znalazłam dawno temu w internecie. Po pierwszym przyrządzeniu, tak nam zasmakowało, że zajadamy się tym co jakiś czas, zawsze z ryżem. Tym razem postanowiłam podać danie z kaszą bulgur, która- moim zdaniem- jest najsmaczniejsza ze wszystkich kasz. Delikatna w smaku, pozbawiona goryczki typowej kaszy, znajdzie z pewnością zwolenników wśród tych, którzy nigdy za kaszą nie przepadali.


BULGUR, to inaczej kasza turecka. To grubo mielona pszenica, poddana gotowaniu i ponownemu suszeniu. Można ją spożywać bezpośrednio. Bulgur jest bardzo znany w kuchni arabskiej i tureckiej. Ta lekkostrawna kasza świetnie pasuje jako dodatek do gulaszy i zup. Można ją również połączyć z sałatką.
Gotuje się ją w stosunku 1:2 (kasza : wrzątek) z odrobiną soli przez około 2 minuty, a następnie dochodzi do sypkości pozostawiona jeszcze 20 minut w wodzie.

KASZA BULGUR nie powoduje wzdęć. Poleca się ją w diecie dla dzieci.
Niestety ciągle trudno ją dostać w zwykłych sklepach. Czasem można ją wyszperać w hipermarkecie na dziale zdrowej żywności bądź kuchni świata. Najłatwiej jednak zakupić ją w sklepie internetowym, np. w Skworcu.com.pl- (link bezpośrednio do kaszy tutaj).

Składniki:
300-350 g schabu
2 papryki czerwone lub żółte
mała cebula
olej do smażenia

Marynata:
3 łyżki sosu sojowego
2 łyżki mąki ziemniaczanej
1 białko jaja
1 łyżeczka czystej wódki (nie bójcie się, podczas smażenia cały alkohol wyparuje)

Sos:
3 łyżki wody
1 łyżeczka cukru
1/2 łyżeczka soli
szczypta chili
2 łyżeczki papryki słodkiej
1 łyżka mąki ziemniaczanej

Przygotowanie:

W misce przygotować marynatę. Schab pokroić w cienkie paski, wrzucić do marynaty, odstawić na minimum 1 godzinę.
Składniki sosu wymieszać w drugim naczyniu.
Następnie rozgrzać olej na patelni bądź woku, smażyć schab z każdej strony ok. 2 minut. Przełożyć na talerz.


Warzywa pokroić w paski,  smażyć na rozgrzanym oleju aż będą półtwarde (ja dolewam troszkę wody i duszę pod przykryciem aż zmiękną-tak lepiej smakuje mojemu Synowi). Następnie dodać przygotowany sos, dobrze wymieszać i dalej dodać usmażony wcześniej schab. Chwilkę smażyć (ok. 1 min.), ciągle mieszając.
Podawać z kaszą Bulgur lub ryżem.

środa, listopada 06, 2013

"PRZEPRASZAM, CZY TU STRASZY?", M. Przewoźniak, Wyd. Papilon 2013


Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, był dom, w którym straszy... STOP! Ten dom wcale nie był tak daleko i wcale nie było to tak dawno. Może w zeszłym tygodniu, może w zeszłym miesiącu, może w miejscowości tuż za Waszym miastem, zdarzyła się przedziwna i straszna historia! W pewnym starym domu zamieszkały dwie rodziny. Pierwsza wprowadziła się do niego 212 lat temu, jednak od 200 lat nie żyje... Druga, właśnie kupiła ten dom i dopiero co w nim zamieszkała... Gdy wszyscy mieszkańcy dowiedzieli się o sobie, rozpoczęli walkę o swoją własność. Która rodzina wygrała? Jak się skończyła ta przerażająca przygoda?

Opowieść jest niesamowicie dowcipna (bardziej niż straszna), do tego stopnia, że ja-dorosła kobieta- śmiałam się szczerze i to na głos, a przecież miałam w ręce literaturę dla najmłodszych. Dowcipny jest nie tylko tekst, ale i ilustracje. Najgłośniejsze salwy śmiechu wzbudziła w nas postać projektanta wnętrz, przedstawionego przez ilustratora dosyć karykaturalnie :)

Historia dzieje się we współczesności, a co za tym idzie bohaterowie uzależnieni są od elektroniki. Telefony komórkowe, tablety, najnowocześniejsze telewizory, ipady, blastery, alarmy z hologramem ochroniarza, stały dostęp do internetu... Nic więc dziwnego, że rodzina Poświatowskich, nie czuła przerażenia na widok państwa Zaświatowskich, pierwotnych mieszkańców zza światów. Myśleli, że to kolejna gra 4D lub tym podobna rozrywka. Jedyne, czego się bali współcześni właściciele to ... skasowania konta na Facebooku! Autor trafnie opisał lęki i słabości naszych pokoleń. Zrobił to w inteligentny sposób, młodszych czytelników przestrzegając, a starszych uświadamiając...

Lektura jest mądra, zabawna, a przy tym to prawdziwy horror na dziecięcym poziomie! Podkreślić tu muszę, że tak świetna książka wyszła spod pióra polskiego autora- Marcina Przewoźniaka- bajkopisarza, pedagoga, dziennikarza. Kto "siedzi" w dziecięcej literaturze, ten na pewno kojarzy go z takimi tytułami jak: "Poradnik małego kibica piłki nożnej", "Wielka Księga baśni rosyjskich", "Współczesny savoir-vivre dla nastolatków", "Z bajkownika podróżnika", jak i dziesiątek innych.

Polecam wszystkim Małym i Dużym, koniecznie podczas ciemnego, wietrznego wieczoru...

wtorek, listopada 05, 2013

TEST KOSMETYKÓW LIRENE STOP CELLULIT

STOP CELLULIT AKTYWNE SERUM ANTYCELLULITOWE LIRENE

Według producenta: Aktywne serum antycellulitowe Stop Cellulit zostało stworzone dla skóry z zaawansowanym cellulitem. Zawiera skoncentrowaną dawkę pięciu składników aktywnych przyspieszających redukcję nawet zaawansowanego cellulitu. Dodatkowo produkt został wzbogacony składnikami o działaniu nawilżającym i regenerującym, dzięki czemu skóra zyskuje lepszą kondycję i wygląd. Rewolucyjny kompleks 5 składników aktywnych:
złota alga
kofeina
L-karnityna
eskulina
centella azjatycka

Zwalcza 5 przyczyn cellulitu:
-osłabioną strukturę skóry
-ograniczony rozkład komórek tłuszczowych
-zatrzymanie toksyn
i wody
w organizmie
-niewłaściwy metabolizm komórek skóry
-niekorzystne stresogenne procesy komórkowe

Dodatkowe składniki:
Glucam® + masło kakaowe - skutecznie wiążą wodę w głębokich warstwach skóry, nawilżają i pielęgnują
masło Shea + Wit. E - zmiękczają, koją i regenerują skórę

Aktywne serum antycellulitowe:
-zmniejsza widoczność cellulitu
-zmniejsza liczbę nierówności
-sprężystość poprawia elastyczność i jędrność
-intensywnie regeneruje i nawilża


Według mnie:
nie należę do tych kobiet, które dbają o siebie tylko od wiosny do końca lata. Bo trzeba odsłonić trochę ciała, długie spodnie zamienić na krótkie spódniczki, a ciepły dres na strój kąpielowy... Dbam o swój wygląd cały rok, nie wyobrażam sobie inaczej. Choć czasem ograniczam się do pakietu podstawowego. A w nim jest oczywiście zawsze jakiś preparat antycellulitowy. Aktywne serum antycellulitowe Lirene aplikuję w miejsca już pozbawione jędrności (przecież nie będę się publicznie przyznawać jakie to miejsca ;)   ). Serum pięknie, cytrusowo pachnie, dobrze się rozprowadza, błyskawicznie wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy. Zmiękcza skórę, wygładza, nawilża. Stosuję kilka tygodni po wieczornej kąpieli, ale nie łudzę się, że zupełnie zniknie to, co zniknąć powinno. Cudów w kremach chyba nie ma, ale przynajmniej na 100% mogę przyznać, że pomarańczowa skórka się nie rozprzestrzenia :)
Serum, jak i cała seria kosmetyków STOP CELLULIT Lirene ma atrakcyjne wizualnie, praktyczne opakowania, w moim ulubionym pomarańczowym kolorze.

 

STOP CELLULIT ANTYCELLULITOWA KREMOWA MASKA DO CIAŁA

Według producenta: Antycellulitowa kremowa maska do ciała Stop Cellulit została stworzona do pielęgnacji skóry z cellulitem. Antycellulitowa kremowa maska do ciała wraz z żelem pod prysznic i peelingiem antycellulitowym tworzy kompleksowy program pielęgnacyjny. Dzięki zastosowanym specjalistycznym składnikom aktywnym maska redukuje obwód uda nawet o 2,5cm. Kompleks specjalistycznych składników aktywnych:
Allantoina
masło kakaowe
masło Shea
wosk z oliwek
witamina E
ekstrakt z celozji i głowienki pospolitej
Cucurbita pepo


Działa na 5 przyczyn cellulitu:
-osłabioną strukturę skóry
-ograniczony rozkład komórek tłuszczowych
-zatrzymanie toksyn
i wody
w organizmie
-niewłaściwy metabolizm komórek skóry
-niekorzystne stresogenne procesy komórkowe

Antycellulitowa kremowa maska do ciała:
-zmniejsza widoczność cellulitu u 83% badanych*
-poprawia jędrność i sprężystość skóry
-wygładza
-odżywia i nawilża

* badania aplikacyjne po 4 tygodniach stosowania


Według mnie:
czy Wy też marzycie o masce, która po jednym zastosowaniu zedrze z kobiety to pomarańczowe paskudztwo?!
Maskę do ciała Lirene Stop Cellulit zastosowałam zgodnie z zaleceniem, po uprzednim peelingu. Wmasowałam dosyć grubą warstwę w partie zmienione pomarańczową skórką, a maseczka jeszcze została w saszetce- jak dla mnie więc- nie jest to jednorazowe opakowanie. Krem po 15 minutach częściowo wchłonął się w skórę, a pozostałość zamieniła się w mokry żel. Wykorzystałam go na pobudzający masaż skóry. Pozostały na ciele preparat nie plami ubrań.
Maska ma najdelikatniejszy zapach z całej serii
Stop Cellulit. A jakie daje efekty? Po jednym zastosowaniu skóra jest gładka, ujędrniona, nawilżona. Cellulit został. Ale producent zaleca regularne stosowanie, więc może jest szansa, że choć trochę zniknie po całej serii zabiegów.

 

STOP CELLULIT ANTYCELLULITOWY PEELING MYJĄCY

Według producenta: Antycellulitowy peeling myjący Stop Cellulit został stworzony dla skóry z widocznymi objawami cellulitu.
Antycellulitowy peeling myjący skutecznie oczyszcza i wygładza skórę, a dzięki zastosowaniu formuły wzbogaconej kompleksem pięciu składników aktywnych działających na 5 przyczyn cellulitu pomaga w walce z widocznymi objawami cellulitu. Rewolucyjny kompleks 5 składników aktywnych:
złota alga
kofeina
L-karnityna
eskulina
centella azjatycka

Zwalcza 5 przyczyn cellulitu:
-osłabioną strukturę skóry
-ograniczony rozkład komórek tłuszczowych
-zatrzymanie toksyn
i wody
w organizmie
-niewłaściwy metabolizm komórek skóry
-niekorzystne stresogenne procesy komórkowe

Antycellulitowy peeling myjący:
-skutecznie oczyszcza i odświeża
-wygładza i ujędrnia
-usuwa martwy naskórek
-pozostawia skórę jedwabistą w dotyku

 

Według mnie: podobno cellulit mają tylko kobiety. A pod koniec lata widziałam mężczyznę z pomarańczową skórą na udach! I wcale nie był otyły, wręcz szczupły, ale też i nie młody i wcale nie był przystojny- żeby nie było, że podobają mi się inni faceci ;) W każdym razie, jakaś sprawiedliwość w końcu jest, dlaczego tylko my-babki mamy męczyć się z cellulitem.
Peeling świetnie się pieni, ładnie pachnie. Zawarte w nim granulki peelingujące usuwają martwy naskórek, masują i wygładzają ciało, skóra jest lepiej napięta. Preparat jest idealną bazą pod domowe zabiegi pielęgnacyjne. Dzięki niemu składniki odżywcze masek, kremów, balsamów itp. lepiej się wchłaniają.

STOP CELLULIT ANTYCELLULITOWY ŻEL POD PRYSZNIC

Według producenta: Antycellulitowy żel pod prysznic został wzbogacony kompleksem pięciu składników aktywnych mających na celu działanie na 5 przyczyn cellulitu. Żel niezwykle skutecznie oczyszcza i odświeża skórę, a orzeźwiający zapach grejpfruta pobudza i zapewnia wspaniałe doznania dla zmysłów. Rewolucyjny kompleks 5 składników aktywnych:
złota alga
kofeina
L-karnityna
eskulina
centella azjatycka.

Zwalcza 5 przyczyn cellulitu:
-osłabioną strukturę skóry
-ograniczony rozkład komórek tłuszczowych
-zatrzymanie toksyn
 i wody
 w organizmie
-niewłaściwy metabolizm komórek skóry
-niekorzystne stresogenne procesy komórkowe

Antycellulitowy żel pod prysznic:
-poprawia jędrność skóry
-wygładza nierówności
-nawilża, zmiękcza i uelastycznia
-doskonale odświeża i oczyszcza


Według mnie:
świetnie, orzeźwiająco pachnie oraz dobrze się pieni. Konsystencję ma gęstą, jak dla mnie odpowiednią. Oczyszcza ciało, nie wysusza skóry, nie uczula. Jest dosyć wydajny. Zawiera praktyczne opakowanie, które pozwala ocenić ilość pozostałego żelu.
Kosmetyk oprócz tego, że pielęgnuje skórę, świetnie dodaje energii w pochmurny, jesienny poranek lub wieczór.

STOP CELLULIT AKTYWNY BALSAM ANTYCELLULITOWY 

Według producenta: Aktywny balsam antycellulitowy zapewnia niezwykle skoncentrowane i silne działanie antycellulitowe. Formuła balsamu wzbogacona kompleksem pięciu składników aktywnych ma na celu działanie na 5 znanych przyczyn cellulitu. Balsam doskonale nawilża i wygładza skórę, a orzeźwiający zapach grejpfruta gwarantuje przyjemne doznania dla zmysłów. Rewolucyjny kompleks 5 składników aktywnych:
złota alga
kofeina
L-karnityna
eskulina
centella azjatycka.

Zwalcza 5 przyczyn cellulitu:
-osłabioną strukturę skóry
-ograniczony rozkład komórek tłuszczowych
-zatrzymanie toksyn
i wody
w organizmie
-niewłaściwy metabolizm komórek skóry
-niekorzystne stresogenne procesy komórkowe

Aktywny balsam antycellulitowy:
-redukuje cellulit o 33% *
-ujędrnia
-wyrównuje skórę i uelastycznia
-odżywia i nawilża

* Badania aplikacyjne po 4 tygodniach stosowania.


Według mnie:
  balsam ma rzadszą od serum konsystencję, lecz wchłania się szybko, nie pozostawiając po sobie śladu, można więc się od razu ubrać. Pozostaje jednak przyjemny, relaksujący, grejpfrutowy zapach. Skóra reaguje nawilżeniem, miękkością, wygładzeniem przynajmniej na kilka dobrych godzin. Kosmetyk jest dosyć wydajny, nie skończył się po miesiącu codziennego stosowania, co cieszy mój portfel :) Cena też poprawia humor- ok. 15zł. Opakowanie jest wygodne, praktyczne i pięknie pomarańczowe, jak już wspominałam, uwielbiam ten kolor!