piątek, sierpnia 31, 2012
"WIETRZNY DZIEŃ", Wyd. Olesiejuk 2012
Dla wielbicieli Kubusia Puchatka i jego przyjaciół, Wydawnictwo Olesiejuk przygotowało książeczkę pomocną w nauce czytania w języku angielskim. Pięknie wydana książeczka zawiera ciekawą historyjkę, opowiedzianą w języku angielskim i polskim, słowniczek poznanych wyrazów, atrakcyjne ćwiczenia utrwalające oraz oryginalne "kubusiowe" ilustracje. Dołączono także płytę CD z nagraniem opowiadania, czytanego przez native speaker'a. Twarda okładka na pewno przedłuży żywot tej często czytanej przez dzieci książeczki.
Jak to miło uczyć się języka obcego w towarzystwie znanych i lubianych bohaterów! Toż to sama przyjemność i świetna zabawa.
czwartek, sierpnia 30, 2012
"MAŁE PYSZNOŚCI", Wyd. Jedność 2012
Kocham słodycze, to już wiecie. Jeżeli mogłabym wybrać upominek dla siebie, oczywiście wybrałabym coś słodkiego z najlepszego gatunku. W cukierniach, a już tym bardziej na sklepowych półkach nie brakuje okropnie słodkich, tłustych, niesmacznych, niskiej jakości słodkości. Często oprócz cukru, nic już nie czuć. Dlatego nie kupuję ciast i ciastek, rzadko skuszę się na wafle i batony (a później okropnie żałuję, że dałam się nabrać), najczęściej wybieram czekoladę. A gdy mamy ochotę na małe czy duże pyszności, zawsze przyrządzamy je sami. Bo przyjemności z ich pałaszowania, mamy ogromną radość w trakcie ich przygotowywania.
Nakładem Wydawnictwa Jedność trafiła do mnie książka, będąca- jak przekonuje redaktor- "zbiorem cukierniczych sekretów i zarazem szybkim kursem cistkarstwa z praktycznymi poradami i nauką podstawowych technik". I rzeczywiście, znajdziemy tu przepisy podstawowe na ciasto ptysiowe, kruche, na racuchy, czy masę migdałową. Dalej już odnajdziemy wyszukane, oryginalne, jedne prostsze, inne troszkę trudniejsze pomysły na różnego rodzaju ciasteczka, babeczki, kasztanki, tartaletki, bezy, słodkie owoce, racuchy i jeszcze inne słodkości. Gdy już małe conieco jest upieczone lub przygotowane w inny sposób, warto zapoznać się ze wskazówkami na temat ich dekoracji, które także są zawarte w poradniku "Małe pyszności".
Książeczka jest pięknie wydana w twardej oprawie, po otwarciu której zachwycą Cię świetne fotografie, dobrej jakości papier, ale przede wszystkim fantastyczne przepisy.
środa, sierpnia 29, 2012
"PIKNIK MINNIE", Wyd. Olesiejuk 2012
Oto kolejna nowa propozycja Wydawnictwa Olesiejuk, łącząca naukę języka angielskiego z zabawą. Książeczka zawiera 2 opowieści: "Dalej, Goofy, dalej" oraz "Piknik Minnie" oraz ich nagranie na płycie CD, czytane przez native speaker'a. Każde napisane polskie zdanie, przetłumaczone jest na język angielski, dzięki czemu maluch uczy się czytania i rozumienia w języku obcym. Nowe słownictwo oraz zwroty wyszczególnione są w widocznych ramkach.
Nauka języka angielskiego z Disney'em to przede wszystkim zachwyt nad kolorowymi ilustracjami, zabawa z bohaterami bajek, przyswajanie nowych treści oraz czytania w tym języku, jak i interesująco spędzony czas na rozwiązywaniu ciekawych zadań. A wszystko to dostosowane do młodszego wieku szkolnego czytelników kursu.
wtorek, sierpnia 28, 2012
TEST PRODUKTÓW SIDOLUX
Do tej pory produkty Sidolux omijałam na sklepowych półkach. Powód? Błahy- z nieznajomości ich skuteczności oraz z uprzedzeń, że są to produkty pozostałe z beznadziejnych czasów PRL, niczym szary papier toaletowy... Tymczasem zostałam poproszona o przetestowanie kilku z nich. Zgodziłam się z ogromnej ciekawości i mając na nadzieję na wyzbycie się często bezpodstawnych uprzedzeń. Oto moje wyniki z testów Sidolux:
PŁYN DO MYCIA PANELI SIDOLUX
PŁYN DO MYCIA PANELI SIDOLUX
Odkąd Rysiu spędza całe dnie na podłodze oraz samodzielnie się po niej przemieszcza, odkurzam i myję ją codziennie! Być może przesadzam, dziecku troszkę brudu nie zaszkodzi, ale: 1. Mamy jasne panele, na których wszystko widać; 2. Jestem chyba pedantką; 3. Rysio zjada wszystko, co zauważy (wspominałam już Wam, że pożarł żywą biedronkę?! Niestety zauważyłam to dopiero, kiedy zaczął kaszleć i nieporadnie wyjmować z ust pozostałe po owadzie skrzydełka...). Te 3 powody wystarczą, by utrzymywać podłogę w czystości. Więc myję ją codziennie, płyny schodzą jakbym je piła ...
W pierwszej kolejności płyn do mycia paneli Sidolux zaskoczył mnie swoim ładnym i intensywnym zapachem świeżości. Ma wodnistą konsystencję, należy użyć 2 nakrętki na 5 l wody, lecz wlewam połowę mniej. Szybko i łatwo zmywa brud, np. zaschnięte już kałuże mleka lub inne rysiowe pokarmy. Niestety od kiedy mamy jasne panele, wszystkie dotychczasowe środki do ich mycia pozostawiały smugi. Sidolux nie zostawia! Jestem z niego bardzo, ale to bardzo zadowolona. Jak tylko się skończy, kupię go ponownie :)
UNIWERSALNY PŁYN DO MYCIA O ZAPACHU MYDŁA MARSYLSKIEGO SIDOLUX
Wiecie już, że mam panele, ale także- w kuchni, łazience i korytarzu-
mam płytki. By całą podłogę w mieszkaniu umyć za jednym razem, idealnym
rozwiązaniem jest zastosowanie do mycia uniwersalnego płynu do
wszystkich powierzchni. Jak brzmi stare powiedzonko- jak coś jest do
wszystkiego, jest do niczego, prawda? Ale nie tym razem.
Zapach- intensywny, lecz ładny. Pasuje mi aromat mydła marsylskiego.
Skutecznie zmywa i jasne panele i ciemne płytki. Nie pozostawia smug. Po
myciu pozostaje natomiast czystość oraz świeży zapach. Czego chcieć
więcej od płynu do mycia podłóg? Ach, jeszcze niskiej ceny, ale zdaje
się, że i w tej kategorii Sidolux daje radę- 1 litr tego płynu kosztuje
ok. 6zł.SIDOLUX M PRZECIW KURZOWI
Wydaje się to aż niemożliwe, lecz to także jest hit. Przede wszystkim, zwalił mnie z nóg cudowny zapach, przypominający ... łagodny krem dla dzieci. Bardzo przyjemne dla nosa, szczególnie że pozostałe preparaty tego typu dostępne na rynku, drażnią mnie ostrymi nutami. Preparat jest konsystencji pianki, którą aplikuje się sprayem na szmatkę. Już po pierwszym ruchu ściereczką, kurz zostaje usunięty, nie pozostawiając smug, lecz połysk. I co dla mnie też ważne- nie trzeba po nim przecierać suchą szmatką :) Super!
PŁYN DO MYCIA SZYB SIDOLUX
Kolejny świetny produkt (to już zaczyna być podejrzane...). Wygodne opakowanie ułatwia mycie, jak i zabezpiecza przed wylaniem lub otwarciem przez dziecko. Płyn podczas aplikacji zamienia się w piankę. Wystarczy mała ilość, by rozprowadzić ją po całym oknie. Szybko rozpuszcza i usuwa brud, nie ścieka samoistnie po szybie. Po usunięciu preparatu ściągaczką oraz suchą szmatką, przez czyste okna świat wygląda zupełnie inaczej :)
Już wkrótce kolejny test pozostałych 2 produktów Sidolux...
Już wkrótce kolejny test pozostałych 2 produktów Sidolux...
sobota, sierpnia 25, 2012
TEST ŻELU DO PRANIA JELP ORAZ PŁYNU ZMIĘKCZJĄCEGO DO PŁUKANIA TKANIN JELP
ŻEL DO PRANIA JELP
Według producenta: Unikalna receptura żelu JELP została starannie opracowana przez duńskich ekspertów, aby zapewniać bezpieczeństwo nawet najbardziej wrażliwej skórze niemowląt, dzieci i alergików. Jest to całkowicie innowacyjny produkt,
który obecnie cieszy się rosnącą popularnością wśród konsumentów w
Finlandii, Szwecji i Danii. Teraz również w naszym kraju pojawiła się
możliwość wypróbowania całkowitej nowości w gamie produktów do prania
ubranek dziecięcych. Żel JELP nie posiada żadnych sztucznych środków
barwiących, które mogłyby powodować alergie skórne lub podrażnienia.
Jego złocisty kolor to naturalny efekt kompozycji składników najwyższej jakości. Ponadto produkt pozbawiony jest środków zapachowych, które często podrażniają wrażliwy system oddechowy dzieci. Dzięki niezwykłej delikatności żelu JELP, zaleca się stosowanie go do prania ubranek niemowlęcych już od pierwszego dnia życia dziecka. Dzięki szczególnym właściwościom, hipoalergiczny żel do prania JELP otrzymał pozytywną opinię skandynawskiego stowarzyszenia Astma-Allergi Danmark.
Jego złocisty kolor to naturalny efekt kompozycji składników najwyższej jakości. Ponadto produkt pozbawiony jest środków zapachowych, które często podrażniają wrażliwy system oddechowy dzieci. Dzięki niezwykłej delikatności żelu JELP, zaleca się stosowanie go do prania ubranek niemowlęcych już od pierwszego dnia życia dziecka. Dzięki szczególnym właściwościom, hipoalergiczny żel do prania JELP otrzymał pozytywną opinię skandynawskiego stowarzyszenia Astma-Allergi Danmark.
Dodatkową zaletą nowego żelu jest zawartość gliceryny,
która chroni skórę rąk przed wysuszeniem podczas prania ręcznego. JELP
stanowi zatem idealne rozwiązanie dla wszystkich osób troszczących się o
komfort swojej skóry.
Wyjątkowość nowego produktu związana jest także z jego wydajnością.
Jest on bardzo skoncentrowany – z 1litra żelu otrzymujemy aż 14 prań,
podczas gdy 1litr większości płynnych środków piorących wystarcza tylko
na 10 prań. Oznacza to, że żel JELP jest o 40% bardziej wydajny.
Ponadto przy produkcji żelu, Danlind pomyślał również o praktycznej
stronie prania i wyposażył swój produkt w nowoczesne opakowanie. Nakrętka żelu to jednocześnie tak skonstruowany dozownik, że nadmiar żelu zostaje odprowadzony bezpośrednio do butelki i nie powoduje jej zabrudzenia przy zamykaniu.
Według mnie: bardzo delikatnie i pięknie pachnie świeżością. Gęsty, skoncentrowany żel, dzięki swej konsystencji jest skuteczny w mniejszym dozowaniu niż płyny do prania. Wystarczająco odświeża niemowlęce i dziecięce ciuszki. Nie niszczy ubrań. A przede wszystkim jest niezwykle delikatny, hipoalergiczny, nadaje się więc do prania ubrań już dla noworodków.
Według mnie: bardzo delikatnie i pięknie pachnie świeżością. Gęsty, skoncentrowany żel, dzięki swej konsystencji jest skuteczny w mniejszym dozowaniu niż płyny do prania. Wystarczająco odświeża niemowlęce i dziecięce ciuszki. Nie niszczy ubrań. A przede wszystkim jest niezwykle delikatny, hipoalergiczny, nadaje się więc do prania ubrań już dla noworodków.
PŁYN ZMIĘKCZAJĄCY DO PŁUKANIA TKANIN JELP
Według mnie: piękny, pudrowy zapach, nie drażni nosa, nawet tego najmłodszego ;) . Efektywnie zmiękcza ubranka, które stają się delikatne, przyjemne w dotyku, nie podrażniają skóry. Tak, jak wszystkie produkty Jelp, i płyn do zmiękczania rzeczywiście jest hipoalergiczny. Ufam marce Jelp, która specjalizuje się w praniu dziecięcych ubrań już od kilkudziesięciu lat i znana jest ze swej doskonałości w całej Europie.
A już w najbliższy poniedziałek rozpocznie się konkurs, w którym do wygrania będą właśnie produkty i gadżety JELP :)
czwartek, sierpnia 23, 2012
"CZEKOLADOWE SŁODKOŚCI", Wyd. Jedność 2012
Uwielbiam czekoladę! Moja ulubiona to gorzka, ale właściwie z miłą chęcią zajadam się każdym jej smakiem oraz słodkościami z jej dodatkiem :) No dobra, przyznam się Wam. Jestem czekoladoholikiem... i jest mi z tym dobrze!
A wiecie, że czekoladę, a raczej początkowo drzewa kakaowe, odkryli Europejczycy dopiero w XVI wieku?! Jak wcześniej ludzie bez niej żyli, nie mam pojęcia...
Są 3 gatunki ziaren kakao: criollo, forastero oraz trinitario. To od ich jakości zależy jakość samej czekolady. Dowiedziałam się tego oraz innych ciekawostek z książki Wydawnictwa Jedność pt. "Czekoladowe słodkości" z serii Słodkości w roli głównej. Jest to poradnik kulinarny dla wszystkich chocołasuchów z cukierniczą smykałką ;)
Poznacie czekoladowe ABC, by później wziąć się za przygotowywanie między innymi zupy czekoladowej, czekoladowych kiełbasek, tortów, musów, kremów, pralinek, ciasteczek, trufli, pacakes, czereśni w czekoladzie itd. ... Czujecie ten unoszący się w domu czekoladowy zapach wypieków? Tą ekscytację, która następuje przed każdym chocokęsem, a szczególnie tym pierwszym? Ten niesamowity i wyjątkowy chocosmak? Mmmmmm ...
Książka zawiera oryginalne przepisy na czekoladowe cuda. Podano nawet stopień trudności, by przed przystąpieniem do pracy, wiedzieć czy podołamy radę. Z pieczeniem oczywiście, bo ze zjedzeniem raczej nie będzie najmniejszego problemu ;)
Dodam jeszcze, że tytuł ten został przepięknie wydany, a największe wrażenie robią na mnie fantastyczne fotografie! Więc może zamiast czekoladowej bombonierki, podarować książkę "Czekoladowe słodkości"? Czemu nie?
środa, sierpnia 22, 2012
„DISNEY ENGLISH. LET'S SING! FRIENDS AND FAMILY”, Wyd. Olesiejuk 2012
Zbliża
się nowy rok szkolny. Jeśli jesteście rodzicami przedszkolaka i
szukacie odpowiedniej propozycji do wspólnej nauki języka
angielskiego, oto świetna książeczka z płytą CD. W książce
zamieszczono interesujące dla malucha gry, zabawy, ćwiczenia, a
przede wszystkim piękne i atrakcyjne ilustracje. Bohaterami
przedstawianego kursu są postaci Disney'a- znane i uwielbiane od
pokoleń. :)
Natomiast odtwarzając płytę CD uczycie się z dzieckiem melodyjnych piosenek w języku angielskim, uzupełniacie pracę z książką oraz możecie bawić się w popularne karaoke (zamieszczono również same podkłady muzyczne do tekstów piosenek, znajdujących się w książeczce).
Dzięki takiej formie nauki (zabawy, gry, łamigłówki, a przede wszystkim dużo muzyki), maluchy szybciej i przyjemniej przyswoją podstawy języka obcego. Nawet nie będziecie musieli je do tego zmuszać :)
Natomiast odtwarzając płytę CD uczycie się z dzieckiem melodyjnych piosenek w języku angielskim, uzupełniacie pracę z książką oraz możecie bawić się w popularne karaoke (zamieszczono również same podkłady muzyczne do tekstów piosenek, znajdujących się w książeczce).
Dzięki takiej formie nauki (zabawy, gry, łamigłówki, a przede wszystkim dużo muzyki), maluchy szybciej i przyjemniej przyswoją podstawy języka obcego. Nawet nie będziecie musieli je do tego zmuszać :)
poniedziałek, sierpnia 20, 2012
TEST ŻELU DO HIGIENY INTYMNEJ ODŚWIEŻENIE LIRENE
Według
producenta:
został stworzony z myślą o
aktywnych kobiet, które potrzebują skutecznego i długotrwałego
odświeżenia. Połączenie kwasu mlekowego i lukrecji delikatnie
myje i na długo odświeża miejsca intymne, dbając jednocześnie o
odpowiednią ochronę przeciwgrzybiczą i utrzymanie prawidłowego
balansu pH (kwasowości). Działanie antybakteryjne płynu hamuje
rozwój bakterii odpowiedzialnych za powstawanie nieprzyjemnego
zapachu, dając uczucie długotrwałej świeżości przez cały
dzień. Żel nie zawiera mydła, barwników, parabenów, dzięki
czemu jest niezwykle łagodny i bezpieczny dla skóry.
Według
mnie: delikatny,
hipoalergiczny, dobrze się pieni. Świetnie odświeża, doskonały
podczas upałów. Łagodzi podrażnienia. Ma subtelny, lecz rześki
zapach. Odpowiada mi konsystencja żelu, która sprawia, że produkt
jest wydajny. Dobrym rozwiązaniem jest też przejrzyste opakowanie z
dozownikiem, ułatwiające stosowanie oraz „podglądanie” ilości
kosmetyku. Dobry produkt, za niską cenę :)
sobota, sierpnia 18, 2012
TEST KUBKA LOVI 360 STOPNI
Wg
producenta:
LOVI 360° to kolejny krok w
rozwoju samodzielności, już od 9 miesiąca życia. Jako jedyny uczy
picia jak ze szklanki, ale bez rozlewania, a zarazem chroni przed
bakteriami:
- picie jak ze szklanki – kubek nie posiada ustnika, przyzwyczaja zatem dziecko do naturalnego sposobu picia (jak ze szklanki). aby wziąć łyk, wystarczy ssać napój z któregokolwiek miejsca wokół krawędzi;
- ochrona przed rozlewaniem – innowacyjny system uszczelniania w nakrętce 360° umożliwia picie jak ze szklanki, ale bez rozlewania;
- ochrona przed bakteriami – zastosowana w nakrętce kubka opatentowana ochrona steritouch® pozwala na zredukowanie populacji bakterii, aż do 99,99% w ciągu 24 godzin.
- wygodne trzymanie
– profilowane uchwyty (dot. kubków mini i junior) ułatwiają
dziecku chwytanie i trzymanie kubka.
Wg
mnie i Rysia: trening picia z
tego kubeczka zaczęliśmy na kilka dni przed pierwszymi urodzinami.
Rysio potrzebował kilku dni, by bez problemu z niego pić i by go
zaakceptować ;) Zatem z okazji poważnych I urodzin Młody pożegnał
się z „dziecinną” butlą i od tej pory czy to mleko, czy woda
itp., pije samodzielnie z kubka Lovi. Szczerze go polecam, chociaż
musicie wiedzieć, że masz też pewne wady. 1. Niestety początkowo
w każdym napoju delikatnie wyczuwalny jest smak i zapach plastiku
(wiem, bo z ciekawości próbowałam z kubka pić). 2. Z kubka nie
kapie, gdy się go odwróci do góry dnem, jednak kiedy się nim
potrząsa (co Rysiu robi często), napój wylatuje :( 3. Brakuje
podziałki ml, jaka jest na każdej butelce. Jednak poradziłam sobie
z tym mankamentem, odmierzając w butelce porcję wody 180 ml,
przelałam do kubka i wyszło, że objętość wskazuje górny kontur
litery „V” w pionowym napisie „LOVI”. A reszta to już
zalety: łatwo się go myje, szybko montuje poszczególne elementy.
Uchwyty po bokach są tak wyprofilowane, by ułatwić dziecku ich
chwytanie. I przede wszystkim- maluch pije bez rozlewania (jeśli pije a nie rzuca lub potrząsa kubkiem)!
piątek, sierpnia 17, 2012
TEST KASZY JĘCZMIENNEJ Z SOCZEWICĄ BABCI ZOSI (SYS)
Według
producenta:
danie
w kilka chwil; 2 torebki na 4 osoby ; warzywa z naszego gospodarstwa;
tylko naturalne składniki.
Propozycja serwowania:
Na patelni rozgrzej 4 łyżki masła i usmaż 2 jajka sadzone. Wyłóż ugotowaną kaszę jęczmienną z soczewicą na talerze. Na każdej porcji połóż po jednym jajku i polej pozostałym masłem. Podawaj z kefirem. Smacznego!
Propozycja serwowania:
Na patelni rozgrzej 4 łyżki masła i usmaż 2 jajka sadzone. Wyłóż ugotowaną kaszę jęczmienną z soczewicą na talerze. Na każdej porcji połóż po jednym jajku i polej pozostałym masłem. Podawaj z kefirem. Smacznego!
Skład:
kasza jęczmienna, soczewica czerwona (15%), pomidor suszony, marchewka suszona, cebula prażona (cebula, olej roślinny).
kasza jęczmienna, soczewica czerwona (15%), pomidor suszony, marchewka suszona, cebula prażona (cebula, olej roślinny).
Według
mnie: danie
spakowałam na wakacyjny wyjazd, na którym planowaliśmy sami
szykować sobie posiłki. Kiedy więc pewnego dnia byliśmy wszyscy
głodni jak wilki, chcąc coś szybko zjeść, przygotowałam kaszę
jęczmienną z soczewicą Babci Zosi (firmy SYS). Danie gotowało się
„samo” (bez mojego udziału w mieszaniu, dokładaniu składników
itp. co zwykle robi się, gotując obiad, nawet jednogarnkowy) około
20 minut- w sam raz, by przygotować talerze, stół i Syna do
posiłku :) Po tym czasie spałaszowaliśmy danie tak szybko, że
nie było nawet czasu na zrobienie dla Was pamiątkowej fotki...
Pozostają mi zatem tylko słowa: było smacznie, zdrowo i szybko.
Było czuć pyszne warzywka, producent postarał się, by nie była
to sama kasza ;) Bardzo mnie cieszy, że wreszcie istnieją dania z
torebki, które są całkowicie naturalne i nie zawierają grama
chemii. Super też, że nie mają w sobie soli i trzeba samemu
doprawić według własnego uznania, gdyż wszystkie produkty
podobnego typu są dla nas zdecydowanie za słone! Brak soli oraz
sztucznych dodatków sprawia, że danie to można podać maluchowi.
Tego wakacyjnego dnia, kiedy jedliśmy na obiad kaszę jęczmienną z
soczewicą byliśmy usatysfakcjonowani tym posiłkiem, choć
zjedliśmy go bez innych dodatków. Dlatego w najbliższym czasie,
zaopatrzę się w te oraz inne szybkie propozycje Babci Zosi i
spróbujemy je także na inne sposoby ;) I Wam szczerze polecam
spróbować! Jeszcze tylko dodam, że nie są drogie, kosztują ok.
5-6zł/ paczka na 2 osoby (a u nas nawet 2 osoby + nasz Maluch).
czwartek, sierpnia 16, 2012
TEST JEDWABIU DO CIAŁA BINGO SPA
Według
producenta:
Lekki, szybko wchłaniający się
jedwab do ciała BingoSpa, dzięki wyjątkowym właściwościom
protein jedwabiu, poprawia kondycję skóry, zapewnia jej piękny i
atrakcyjny wygląd oraz na długo pozostawia ją subtelnie pachnącą.
Proteiny jedwabiu pomagają zachować wilgoć na powierzchni skóry
wywołując efekt przyjemnego i długotrwałego uczucia świeżości
oraz gładkość. Jak każdy emolient, zhydrolizowana proteiny
jedwabna sprawiają, że skóra staje się przyjemna w dotyku i
jedwabiście gładka. Dają efekt lekkiego liftingu. Proteiny
jedwabiu przenikają do wewnętrznych warstw skóry, zwiększając i
jednocześnie utrwalając, efekt głębokiego nawilżenia ( głęboki
efekt kondycjonujący) oraz hamują utratę wody transepidermalnej. Jedwab do ciała BingoSpa doskonale się rozprowadza i bardzo
szybko wchłania. Pozostawia skórę jedwabiście gładką, odprężoną
i przyjemnie pachnącą, zwiększa uczucie pewności siebie i
świadomości swojego ciała.
Według
mnie: nie miałam pojęcia, że istnieje również jedwab do
ciała. Znałam tylko ten do włosów. Jedwab do ciała Bingo Spa
rzeczywiście błyskawicznie się wchłania, fajnie zmiękcza skórę,
wygładza, łagodzi podrażnienia np. po depilacji, przyjemnie
pachnie. Niestety efekt jest krótkotrwały, po kilku godzinach moja
skóra domaga się ponownego zastosowania. Chociaż uważam, że na
lato jest idealny, bo nie przetłuszcza, nie obciąża skóry, nie
waży się. Balsam jest też wydajny. Opakowanie jest ładne, lecz
brakuje jakiegokolwiek dozownika, ułatwiającego aplikację. Za
każdym razem balsam wylewa się na dłoń w dużo większej ilości
niż chciałam i muszę kombinować, by go wlać z powrotem :(
Do jego zalet dodałabym jeszcze dużą pojemność butelki (300ml) i fajną cenę (12zł).
Do nabycia tutaj: http://www.bingosklep.com/jedwab-ciala-bingospa-p-222.html
Do jego zalet dodałabym jeszcze dużą pojemność butelki (300ml) i fajną cenę (12zł).
Do nabycia tutaj: http://www.bingosklep.com/jedwab-ciala-bingospa-p-222.html
wtorek, sierpnia 14, 2012
„TYSIĄC DARÓW”, A. Voskamp, Wyd. Esprit 2012
Tym
razem nie piszę o poradniku, lecz o ciepłej, chwilami dramatycznej,
wzruszającej opowieści o trudach życia i poszukiwaniu codziennego
szczęścia.
Ann
Voskamp została ciężko doświadczona przez życie. Jako małe
dziecko, przeżyła tragiczną śmierć 4-letniej siostrzyczki. Nikt
z najbliższych nie potrafił pogodzić się z utratą, przeżyć i
zakończyć żałobę, żyć dalej w miarę normalnie. Ojciec zamknął
się w sobie, matka po latach trafiła do szpitala psychiatrycznego.
Dzieciństwo Ann Voskamp pozbawione więc było dziecięcej radości
i beztroski. Całe życie dręczył ją ból związany ze śmiercią
tak bliskiej osoby i żal, przede wszystkim do Boga, że pozwolił
brutalnie odejść niewinnemu dziecku. Jako dorosła kobieta, Ann
została żoną rolnika i urodziła sześcioro dzieci. Każdego dnia
ciężko pracowała, prowadząc dom, ucząc w systemie domowym
wszystkie swoje pociechy oraz pomagając mężowi. Taka praca, nie
jest łatwa. Wyczerpuje fizycznie i psychicznie. Ann nie miała siły
na uśmiech, na radość, na dostrzeganie swojego szczęścia. Tym
bardziej, że miała w sercu ranę po stracie ukochanej siostry.
Ponadto synowie szwagra, umarli w wieku kilku miesięcy cierpiąc na
poważną i nieuleczalną chorobę. Jak tu więc żyć z uśmiechem
na twarzy? Jak żyć z myślą, że Bóg pozwala na takie cierpienie?
Cierpienie małych, niewinnych istot?
Pewnego dnia Ann postanawia zmienić swoje życie. Przestaje obarczać winą Boga, zaczyna czytać Biblię, chce się uśmiechać i być szczęśliwą. Postanawia stworzyć osobistą Listę Tysiąca Darów. Ucząc się dostrzegać piękno dnia codziennego, okazuje się, że z każdym kolejnym punktem Listy życie staje się bardziej wartościowe! Frustracja, gniew, żal do Boga kobieta zamienia na szczerą wdzięczność.
Każdy z nas powinien umieć dostrzegać piękno codzienności. Nie trzeba przejeżdżać tysięcy kilometrów szlakami Cudów Świata. Wystarczy docenić to, co się ma wokół siebie. Jeżeli jednak czujecie, że jesteście „w dołku”, potrzebujecie drogowskazu, chcecie nauczyć się szukać Boga, być może „Tysiąc darów” Ann Voskamp Wam w tym pomoże. Warto przynajmniej spróbować i stworzyć swoją Listę Tysiąca Darów.
Pewnego dnia Ann postanawia zmienić swoje życie. Przestaje obarczać winą Boga, zaczyna czytać Biblię, chce się uśmiechać i być szczęśliwą. Postanawia stworzyć osobistą Listę Tysiąca Darów. Ucząc się dostrzegać piękno dnia codziennego, okazuje się, że z każdym kolejnym punktem Listy życie staje się bardziej wartościowe! Frustracja, gniew, żal do Boga kobieta zamienia na szczerą wdzięczność.
Każdy z nas powinien umieć dostrzegać piękno codzienności. Nie trzeba przejeżdżać tysięcy kilometrów szlakami Cudów Świata. Wystarczy docenić to, co się ma wokół siebie. Jeżeli jednak czujecie, że jesteście „w dołku”, potrzebujecie drogowskazu, chcecie nauczyć się szukać Boga, być może „Tysiąc darów” Ann Voskamp Wam w tym pomoże. Warto przynajmniej spróbować i stworzyć swoją Listę Tysiąca Darów.
poniedziałek, sierpnia 13, 2012
PODEJRZANA ŻYWNOŚĆ DLA MAŁYCH DZIECI
Poniżej publikuję ciekawy artykuł dietetyczki Eweliny Wieczorek z Epicentrum Zdrowia, na temat żywności przeznaczonej dla małych dzieci. A co Wy o tym sądzicie?
piątek, sierpnia 10, 2012
„JAK ZROZUMIEĆ NASZE DZIECKO”, T. Montini, Wyd. Jedność 2011
Prezentuję
Wam dzisiaj poradnik inny niż wszystkie, gdyż napisany dla obojga
rodziców przez tatę i pediatrę w jednej osobie. Włoski lekarz
pisze o rodzicielstwie bez ogródek i jest zdania, że na wszelkie
trudności najlepszym lekarstwem jest miłość. Podkreśla to
wielokrotnie, dając wskazówki zagubionym często rodzicom i
opiekunom małych dzieci. Książka jest o tyle ciekawe, że T.
Montini przytacza wiele anegdot, mających miejsce w jego gabinecie
oraz logicznie i prosto wyjaśnia naukowe fakty, nawiązujące do
rodzinnej codzienności.
Mnie szczególnie zaintrygował rozdział, mówiący o wyborze wody pitnej dla dzieci. Jest to temat wielokrotnie poruszany na „mamusiowych spotkaniach”, a przemilczany w większości poradników. Producenci chętnie wykorzystują naszą troskę o zdrowie dziecka i zalecają picie wody wyłącznie z odpowiednim atestem. Reklamy aż przekrzykują się jedna przez drugą. Tymczasem T. Montini tłumaczy, że przecież nasze pokolenie, oraz te wcześniejsze, nie piły wody butelkowanej, mineralizowanej, z atestami itp., a jednak żyjemy i mamy się dobrze. Czy zatem wody dla dzieci to pic na wodę? Najwyraźniej. Okazuje się, że wszelkie badania, atesty posiada źródło, z którego pochodzi woda, a nie konkretna butelka z wodą, którą kupiliśmy. Od napełnienia butli, woda przechodzi jeszcze przez kilka etapów, zanim trafi do butelki dziecka, przechodzi przez wiele rąk, maszyn, jest więc wiele okazji, by rozmnożyły się w niej bakterie. Według badań sanepidu sprzed kilku lat (przytaczam teraz polskie fakty, nie wspomniane w omawianym poradniku) te bakterie rzeczywiście często występowały w butelkowanej wodzie, choć nie zagrażały naszemu zdrowiu. No dobrze, ale jaką wodę mamy podawać najmłodszym? Chlorowaną wodę z kranu? Zdaniem T. Montini, jak najbardziej! Chlor w wodzie zabija bakterie i drobnoustroje, jest naturalnie obecny w ludzkim organizmie, a jego nadmiar jest całkowicie filtrowany przez nerki. Ok., a co z kamieniem, który osadza się w czajnikach oraz na naczyniach? Taki kamień pewnie gromadzi się w organizmie?! Otóż NIE! I tu włoski lekarz uspokaja zatroskane zdrowiem swoich dzieci mamuśki. Kamień w wodzie to nic innego jak wapń, który często uzupełniamy pijąc Calcium! To ten sam minerał! Może Was to nie przekonuje. Może już o tym wiedziałyście. Może stwierdzicie, że woda w słonecznej Italii to inna woda niż w Polsce. Jednak mnie argumenty T. Montini dały do myślenia.
Poza ciekawym rozdziałem o wyborze odpowiedniej wody pitnej dla dziecka, przeczytacie o początkach rodzicielstwa i jego trudnościach, bliskości mamy z dzieckiem, komunikacji dziecięcej, naturalnych sposobach na płacz i kolki maluszka, sposobach na bezproblemowe zasypianie, kontrowersjach na temat smoczka, pożegnaniu z piersią, prawidłowych nawykach żywieniowych, rozwoju psychomotorycznym, kryzysie 2. roku życia, pożegnaniu z pieluchą, niechęci do wypróżniania się, wyborze pierwszych bucików, zazdrości o młodsze rodzeństwo, pierwszych dniach w przedszkolu, nawiązywaniu kontaktów z rówieśnikami, beztroskich zabawach oraz o trudnym dla dziecka rozwodzie rodziców.
Mnie szczególnie zaintrygował rozdział, mówiący o wyborze wody pitnej dla dzieci. Jest to temat wielokrotnie poruszany na „mamusiowych spotkaniach”, a przemilczany w większości poradników. Producenci chętnie wykorzystują naszą troskę o zdrowie dziecka i zalecają picie wody wyłącznie z odpowiednim atestem. Reklamy aż przekrzykują się jedna przez drugą. Tymczasem T. Montini tłumaczy, że przecież nasze pokolenie, oraz te wcześniejsze, nie piły wody butelkowanej, mineralizowanej, z atestami itp., a jednak żyjemy i mamy się dobrze. Czy zatem wody dla dzieci to pic na wodę? Najwyraźniej. Okazuje się, że wszelkie badania, atesty posiada źródło, z którego pochodzi woda, a nie konkretna butelka z wodą, którą kupiliśmy. Od napełnienia butli, woda przechodzi jeszcze przez kilka etapów, zanim trafi do butelki dziecka, przechodzi przez wiele rąk, maszyn, jest więc wiele okazji, by rozmnożyły się w niej bakterie. Według badań sanepidu sprzed kilku lat (przytaczam teraz polskie fakty, nie wspomniane w omawianym poradniku) te bakterie rzeczywiście często występowały w butelkowanej wodzie, choć nie zagrażały naszemu zdrowiu. No dobrze, ale jaką wodę mamy podawać najmłodszym? Chlorowaną wodę z kranu? Zdaniem T. Montini, jak najbardziej! Chlor w wodzie zabija bakterie i drobnoustroje, jest naturalnie obecny w ludzkim organizmie, a jego nadmiar jest całkowicie filtrowany przez nerki. Ok., a co z kamieniem, który osadza się w czajnikach oraz na naczyniach? Taki kamień pewnie gromadzi się w organizmie?! Otóż NIE! I tu włoski lekarz uspokaja zatroskane zdrowiem swoich dzieci mamuśki. Kamień w wodzie to nic innego jak wapń, który często uzupełniamy pijąc Calcium! To ten sam minerał! Może Was to nie przekonuje. Może już o tym wiedziałyście. Może stwierdzicie, że woda w słonecznej Italii to inna woda niż w Polsce. Jednak mnie argumenty T. Montini dały do myślenia.
Poza ciekawym rozdziałem o wyborze odpowiedniej wody pitnej dla dziecka, przeczytacie o początkach rodzicielstwa i jego trudnościach, bliskości mamy z dzieckiem, komunikacji dziecięcej, naturalnych sposobach na płacz i kolki maluszka, sposobach na bezproblemowe zasypianie, kontrowersjach na temat smoczka, pożegnaniu z piersią, prawidłowych nawykach żywieniowych, rozwoju psychomotorycznym, kryzysie 2. roku życia, pożegnaniu z pieluchą, niechęci do wypróżniania się, wyborze pierwszych bucików, zazdrości o młodsze rodzeństwo, pierwszych dniach w przedszkolu, nawiązywaniu kontaktów z rówieśnikami, beztroskich zabawach oraz o trudnym dla dziecka rozwodzie rodziców.
wtorek, sierpnia 07, 2012
TEST OTULACZA (PIELUSZKI, CHUSTY) ADEN & ANAIS
Wg
producenta:
wysokiej jakości, wielofunkcyjne
pieluchy o wymiarach 120x120. Wykonane z muślinu z dodatkiem
bambusa, dzięki czemu są jeszcze bardziej miękkie i lekkie.
Otwarty splot tkaniny pozwala na swobodny przepływ powietrza, co
zapewnia idealną temperaturę ciała dziecka, nie przegrzewa się w
lato ani nie marznie w zimę. Nie podrażniają wrażliwej skóry
dziecka. Mimo codziennego użytkowania nadal pozostają niezwykle
elastyczne i trwałe. Wielokrotne pranie nie powoduje, że tracą coś
ze swej delikatności. Przeznaczone jako otulacz dla dziecka
sprawdzają się podczas nocy, gdyż zapobiegają tzw. ruchom
spontanicznym, które są najczęstszym powodem rozbudzenia się
dziecka. Pieluchy mogą być wykorzystywane między innymi jako
ręczniczki do odbijania, lekkie kocyki na lato, prześcieradła do
łóżeczek turystycznych, podkładki lub ochrona do wózków.
Przepiękne wzory sprawią, że każda mama poczuje się stylowo
Wg
mnie i Rysia: na pierwszy rzut oka- całkiem niepozorna. Ale przy
pierwszych dotyku, zamienia się w ekskluzywną rzecz. Jest taka
mięciutka, delikatna, przyjemna, że nie tylko cieszy się z niej
dziecko, ale i dorosły. Pieluszka wykonana jest z włókna
bambusowego, które jest wolne od resztek sztucznych nawozów, gdyż
bambus w swej uprawie nie potrzebuje chemicznych „dopalaczy”.
Dlatego ubrania z włókna bambusowego zalecane są nawet dla
noworodków i osób o delikatnej skórze. Chciałabym, by WSZYSTKIE
Rysia i moje ciuchy były szyte właśnie z włókna bambusowego!
Różnica np. w porównaniu nawet do dobrej gatunkowo bawełny jest
ogromna.
Sama pieluszka jest sporych rozmiarów- 120cm x 120cm. Właściwie dziwię się, dlaczego nazywa się pieluszką, gdyż nie używa się jej do przewijania (tzn. jak ktoś chce, to może, ale mi jest szkoda) choć zastosowanie ma naprawdę wszechstronne. Sprawdza się jako okrycie małego ciałka podczas upalnych nocy, w czasie spacerów i podróży samochodowych. Jej przewiewność pozwala także użyć ją jako moskitiera w wózku lub ochrona przed rażącym słońcem. Rysiu uwielbia się nią owijać, zakrywać, chować się, zabawki i mnie (podczas zabawy „Nie ma Rysia- Jest Rysiu” itp.). Można się także w nią wycierać, używać jako ręcznika czy koca.
Pieluchę szybko pierze się ręcznie, a wywieszona na świeże powietrze wysycha raz dwa. Na pewno spakuję ją na wakacyjny wyjazd :)
Sama pieluszka jest sporych rozmiarów- 120cm x 120cm. Właściwie dziwię się, dlaczego nazywa się pieluszką, gdyż nie używa się jej do przewijania (tzn. jak ktoś chce, to może, ale mi jest szkoda) choć zastosowanie ma naprawdę wszechstronne. Sprawdza się jako okrycie małego ciałka podczas upalnych nocy, w czasie spacerów i podróży samochodowych. Jej przewiewność pozwala także użyć ją jako moskitiera w wózku lub ochrona przed rażącym słońcem. Rysiu uwielbia się nią owijać, zakrywać, chować się, zabawki i mnie (podczas zabawy „Nie ma Rysia- Jest Rysiu” itp.). Można się także w nią wycierać, używać jako ręcznika czy koca.
Pieluchę szybko pierze się ręcznie, a wywieszona na świeże powietrze wysycha raz dwa. Na pewno spakuję ją na wakacyjny wyjazd :)
Tak się bawi mały Rysio pieluszko-chustą Aden &Anais :) |
poniedziałek, sierpnia 06, 2012
TEST OKULARÓW PRZECIWSŁONECZNYCH ANDREA SEVERINI AVIA
Był test okularków przeciwsłonecznych dla Młodego, teraz czas na mamę :)
Wg
producenta:
Okulary
przeciwsłoneczne polaryzacyjne Andrea Severini Avia
(model LK188) kolor oprawy czarne, kolor szkieł przydymiony. Włoski
projektant przygotował specjalną kolekcję okularów
przeciwsłonecznych Avia. Okulary mają bardzo modny kształt
przypominający okulary przeciwsłoneczne Aviator. Tego typu fason
jest chętnie wybierany przez gwiazdy show-biznesu. Model ten króluje
nieodzownie na ulicach całego świata od lat 70-tych.
Okulary przeciwsłoneczne Andrea Severini Avia to klasyczne, uniwersalne (dla mężczyzn i dla kobiet), trwałe (wykonane z mocnego aluminium) i bardzo efektowne rozwiązanie do ochrony oczu przed słońcem - pasują do każdego rodzaju kreacji, do każdej twarzy, na każdą okazję. Choć okulary są delikatne i lekkie są też niezniszczalne niczym gogle pilota. Niezwykle praktycznym rozwiązaniem wszystkich okularów przeciwsłonecznych Andrea Severini są tzw. fleksy, czy elastyczne elementy przy zawiasach, pozwalające wyginać zauszniki na zewnątrz, dzięki czemu okulary są bardziej trwałe i nie odkształcają się pod wpływem częstego zakładania nawet przy dużych rozstawach oczu.Każdy model okularów posiada polaryzację i filtry oraz certyfikat CE.
Do okularów dołączone jest eleganckie, twarde etui w dwóch kolorach do wyboru - bordowy i czarny.Typ okularów słonecznych: Avia
Dla kogo: okulary uniwersalne
Model: LK188
Projektant: Andrea Severini
Materiał: aluminium
Wymiary: 62 - 15 - 120 (szerokość soczewki - mostek - długość zausznika)
Kolor oprawki: C1 czarny
Szkła: przydymione
Filtry UVB, UVA: tak
Kategoria filtra: 3
Certyfikat CE: tak
Polaryzacja: tak
Fleks: tak
Etui, microfibra: tak
Okulary przeciwsłoneczne Andrea Severini Avia to klasyczne, uniwersalne (dla mężczyzn i dla kobiet), trwałe (wykonane z mocnego aluminium) i bardzo efektowne rozwiązanie do ochrony oczu przed słońcem - pasują do każdego rodzaju kreacji, do każdej twarzy, na każdą okazję. Choć okulary są delikatne i lekkie są też niezniszczalne niczym gogle pilota. Niezwykle praktycznym rozwiązaniem wszystkich okularów przeciwsłonecznych Andrea Severini są tzw. fleksy, czy elastyczne elementy przy zawiasach, pozwalające wyginać zauszniki na zewnątrz, dzięki czemu okulary są bardziej trwałe i nie odkształcają się pod wpływem częstego zakładania nawet przy dużych rozstawach oczu.Każdy model okularów posiada polaryzację i filtry oraz certyfikat CE.
Do okularów dołączone jest eleganckie, twarde etui w dwóch kolorach do wyboru - bordowy i czarny.Typ okularów słonecznych: Avia
Dla kogo: okulary uniwersalne
Model: LK188
Projektant: Andrea Severini
Materiał: aluminium
Wymiary: 62 - 15 - 120 (szerokość soczewki - mostek - długość zausznika)
Kolor oprawki: C1 czarny
Szkła: przydymione
Filtry UVB, UVA: tak
Kategoria filtra: 3
Certyfikat CE: tak
Polaryzacja: tak
Fleks: tak
Etui, microfibra: tak
Wg
mnie: czy uwierzycie, że to
moje pierwsze prawdziwe okulary przeciwsłoneczne? Prawdziwe w
sensie, że posiadają filtry UVA i UVB i rzeczywiście chronią oczy
przed słońcem. Pytacie, czy widzę różnice? Hooo hooo, dopiero
teraz zdaję sobie sprawę czym są okulary przeciwsłoneczne! Gdy na
spacerze idę pod słońce, jadę samochodem, czy wypatruję chmurki
na czystym niebie, po raz pierwszy nie mrużę oczu (chociaż widzę
ostrość słońca, nie razi mnie ono). Przez dłuższą chwilę na
początku czułam delikatny dyskomfort (np. małe zawroty głowy),
ale jeśli kiedykolwiek miałyście na nosie, a raczej na oczach
profesjonalne okulary, to wiecie, że to jest normalne. Później
oczy się przyzwyczajają. Aviatorki pasują zarówno mężczyznom,
jak i kobietom, dlatego często mój Mąż mi je podbiera ;) Wydaje
mi się, że on wygląda w nich dużo lepiej ode mnie, chociaż
twierdzi, że jest mi w nich do twarzy. Na pewno stanowią niezbędne
uzupełnienie letniego ubioru bez względu na styl. Czy jest to
elegancki garniturek do pracy, czy letnia zwiewna sukienka, czy
sportowy strój do joggingu, zakładając aviatorki poczujesz się
modnie, a może nawet i sexy. A co, to że jesteśmy mamami, nie
możemy już atrakcyjnie wyglądać?!
Okulary Andrea Severini Avia są starannie i solidnie wykonane, dzięki czemu są trwałe i posłużą na pewno na lata! Przechowywane w ładnym i praktycznym etui nie zniszczą się szybko w torebce czy samochodowym schowku ;)
Do nabycia tutaj: http://www.kontaktowe.pl/
Okulary Andrea Severini Avia są starannie i solidnie wykonane, dzięki czemu są trwałe i posłużą na pewno na lata! Przechowywane w ładnym i praktycznym etui nie zniszczą się szybko w torebce czy samochodowym schowku ;)
Do nabycia tutaj: http://www.kontaktowe.pl/
piątek, sierpnia 03, 2012
TEST OKULARKÓW PRZECIWSŁONECZNYCH BABIATORS
Według
producenta:
Zaprojektowane przez pilota
myśliwca F-18 specjalnie dla Twojego małego Aviatorka, okulary
przeciwsłoneczne Babiators sprawią, że Twoje dziecko będzie
prawdziwą indywidualnością na placu zabaw! Okulary
przeciwsłoneczne Babiators to prawdziwy hit w USA! Noszą je
dzieci takich gwiazd jak: Sarah Jessica Parker, Mariah Carrey, Ben
Affleck. Okulary Babiators dostępne są w dwóch rozmiarach
(0-3 i 3-7 lat) oraz w dziesięciu kolorach. Babiators to
zdrowe, wytrzymałe i odlotowe okulary przeciwsłoneczne stworzone
specjalnie dla dzieci.
Okulary przeciwsłoneczne Babiators chronią oczy Twojego dziecka:
● zapewniają 100% ochronę przed szkodliwym promieniowaniem UV: UVA, UVB i UVC (UV400)
● posiadają najwyższą Klasę Optyczną (1) / kategoria 3 - przyciemnione
● nie zawierają BPA, dzięki czemu dziecko bez obaw może się nimi bawić i wkładać do buzi
● wyprodukowane są z elastycznej gumy, giętka oprawka zawsze wraca na swoją pozycję po odgięciu czy wykręceniu
● spełniają rygorystyczne wymogi Unii Europejskiej (normy PN EN 1836:2005+A1:2007 (E) oraz PN EN 71)
Okulary przeciwsłoneczne Babiators chronią oczy Twojego dziecka:
● zapewniają 100% ochronę przed szkodliwym promieniowaniem UV: UVA, UVB i UVC (UV400)
● posiadają najwyższą Klasę Optyczną (1) / kategoria 3 - przyciemnione
● nie zawierają BPA, dzięki czemu dziecko bez obaw może się nimi bawić i wkładać do buzi
● wyprodukowane są z elastycznej gumy, giętka oprawka zawsze wraca na swoją pozycję po odgięciu czy wykręceniu
● spełniają rygorystyczne wymogi Unii Europejskiej (normy PN EN 1836:2005+A1:2007 (E) oraz PN EN 71)
Według
mnie i Rysia: nie dosyć, że na spacerach ludzie nas zaczepiają,
jaką mam ładną córeczkę (a ja za każdym razem się wkurzam, bo
już bardziej męsko ubrać Rysia się nie da!), to teraz jeszcze
słyszymy uwagi o pięknych okularkach. Następnie odpowiadam na
szereg pytań typu gdzie można je kupić, ile kosztują, czy są
różowe, czy nie przeszkadzają dziecku itp. Więc wszystkich
dociekliwym i zainteresowanym odpowiadam:
okularki można kupić u jedynego w Polsce przedstawiciela na stronie babiators.pl (są też na allegro, ale więcej info na podanej stronie). Kolorów jest mnóstwo. Okularki są bardzo elastyczne i wytrzymałe, więc jeśli dziecko będzie nimi rzucać, to nic się raczej nie stanie. Rysio zdejmuje, wyrzuca czasem na spacerze, zdarzyło mu się gryźć i nic się z nimi nie stało! Dla mnie ważne jest też to, że nie uciskają za uszami. Cena- 99zł; wydaje się może wysoka, ale gdy się pomyśli, że są to okulary z atestem, rzeczywiście chronią przed słońcem i są niesamowicie trwałe, to warto wydać taką kwotę. Myślę, że okulary te posłużą Rysiowi parę sezonów. Poza tymi wszystkimi zaletami, mają jeszcze jedną- są urocze! Maluch w takich okularach wygląda bosko ;) Patrząc na dziecko w „Babiatorkach” po prostu trzeba się uśmiechnąć :))
okularki można kupić u jedynego w Polsce przedstawiciela na stronie babiators.pl (są też na allegro, ale więcej info na podanej stronie). Kolorów jest mnóstwo. Okularki są bardzo elastyczne i wytrzymałe, więc jeśli dziecko będzie nimi rzucać, to nic się raczej nie stanie. Rysio zdejmuje, wyrzuca czasem na spacerze, zdarzyło mu się gryźć i nic się z nimi nie stało! Dla mnie ważne jest też to, że nie uciskają za uszami. Cena- 99zł; wydaje się może wysoka, ale gdy się pomyśli, że są to okulary z atestem, rzeczywiście chronią przed słońcem i są niesamowicie trwałe, to warto wydać taką kwotę. Myślę, że okulary te posłużą Rysiowi parę sezonów. Poza tymi wszystkimi zaletami, mają jeszcze jedną- są urocze! Maluch w takich okularach wygląda bosko ;) Patrząc na dziecko w „Babiatorkach” po prostu trzeba się uśmiechnąć :))
I
jeszcze jedno. Najlepiej przyzwyczajać brzdąca do noszenia
okularów, będąc na spacerze, idąc/ jadąc akurat pod słońce.
Wtedy maluch zauważa, że okularki przynoszą mu „ulgę”, osłonę
przed słońcem i ich nie zdejmie. Chociaż weźcie pod uwagę, że
pierwsze razy mogą być nieudane, lecz z czasem będzie lepiej.
(Nie
wiem, jak okularki sprawdzają się u niemowląt, ale u Rysia i
starszych dzieci jak najbardziej!).
czwartek, sierpnia 02, 2012
TEST ZUPY CEBULOWEJ BABCI ZOSI (FIRMY SYS)
Zostałam
wybrana do przetestowania nowej zupy Babci Zosi (babcia mojego męża
rzeczywiście ma na imię Zosia, ale tym razem chodzi o zupę firmy
SYS) ;) Produkty firmy SYS są już nam znane- próbowaliśmy kiedyś
zupę z soczewicą oraz botwinkę. Obie okazały się bardzo smaczne
i warte kolejnego zakupienia, tym bardziej byłam ciekawa nowej
potrawy Babci Zosi...
Przepis
producenta:
1)Zawartość obu torebek wsyp do 1 litra zimnej wody. Doprowadź do wrzenia.
2)Następnie dodaj 1 łyżkę masła lub oliwy i gotuj około 20 minut na małym ogniu, czasem mieszając.
3)Najlepiej podawać zmiksowaną.
Rada: Zupa Cebulowa jest smaczniejsza, jeśli gotuję ją nieco dłużej, pamiętając o dolewaniu wody. Pod koniec gotowania dodaję 30% śmietankę i podaję z grzankami lub tartym żółtym serem.
Skład: cebula suszona (min. 35%), bułka pszenna tarta ( mąka pszenna, sól, drożdże, cukier, tłuszcz roślinny), sól, cebula prażona (cebula, olej roślinny)(min 5%), warzywa suszone (pasternak, seler, czosnek, natka pietruszki), ekstrakt drożdżowy, pieprz czarny, kminek, tymianek.
1)Zawartość obu torebek wsyp do 1 litra zimnej wody. Doprowadź do wrzenia.
2)Następnie dodaj 1 łyżkę masła lub oliwy i gotuj około 20 minut na małym ogniu, czasem mieszając.
3)Najlepiej podawać zmiksowaną.
Rada: Zupa Cebulowa jest smaczniejsza, jeśli gotuję ją nieco dłużej, pamiętając o dolewaniu wody. Pod koniec gotowania dodaję 30% śmietankę i podaję z grzankami lub tartym żółtym serem.
Skład: cebula suszona (min. 35%), bułka pszenna tarta ( mąka pszenna, sól, drożdże, cukier, tłuszcz roślinny), sól, cebula prażona (cebula, olej roślinny)(min 5%), warzywa suszone (pasternak, seler, czosnek, natka pietruszki), ekstrakt drożdżowy, pieprz czarny, kminek, tymianek.
Wg
mnie i męża :) : nigdy jeszcze nie jedliśmy zupy cebulowej.
Nie było w naszych domach takiej potrawy. Byliśmy więc ciekawi jej
smaku i czy w ogóle jest to „nasz” smak. I co się okazało?
Tak, to jest to, co lubimy. Wyśmienita zupa, delikatnie pikantna,
dobrze doprawiona naturalnymi przyprawami (zero chemii, polepszaczy
smaku, tajemniczych E jakiś tam), czuć w niej warzywa. Kremowa
konsystencja też przypadła nam do gustu. Zupę przyrządziłam
według przepisu producenta (dodałam masło oraz pod koniec
gotowania łyżkę śmietany 12%), przed podaniem wrzuciłam odrobinę
natki pietruszki. Grzanki z bagietki z roztopionym żółtym serem
świetnie dopełniły całość dania. Jesteśmy pod wrażeniem
kolejnej zupy Babci Zosi i wcale nie podlizuję się teraz
producentowi! Dania Babci Zosi to jedyne dania z torebki, po które
sięgamy i które bez skrupułów podałabym dziecku. Nie zawierają
grama chemii, przyrządza się je szybko, choć trochę dłużej niż
popularne fixy znane z reklam. Wolę jednak gotować 5-10 minut
dłużej, ale jeść zdrowo, smacznie i naturalnie. Spróbujcie sami
:)
I jeszcze jedno! Nie wiem, ile kosztuje zupa cebulowa, ale pozostałe zupy są w cenach ok. 3,50zł, czyli bardzo przyzwoicie.
I jeszcze jedno! Nie wiem, ile kosztuje zupa cebulowa, ale pozostałe zupy są w cenach ok. 3,50zł, czyli bardzo przyzwoicie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)