Są matkami, żonami, rozwódkami, singielkami. Są szczęśliwe lub poszukujące szczęścia. Chcą na nowo tchnąć w swoim życiu namiętność, beztroskę, lekkość. Są dojrzałe, doświadczone, ale nie stare. Na nowo budują swoją kobiecą tożsamość. Poszukują siebie sprzed lat, albo próbują być właśnie zupełnie inne, niż dotychczas. Bo teraz w końcu mają odwagę. Bo teraz jest ten moment.
Czy dopadły Cię kiedyś natrętne myśli, zamartwianie się, nadmierne analizowanie, kontrolowanie, ocenianie, osądzanie siebie? Jestem pewna, że te zachowania są znane prawie wszystkim ludziom.
A pandemia oraz wojna w Ukrainie spowodowały większe natężenie niepokojących nas myśli i snucie czarnych scenariuszy. Jak się ich pozbyć i uspokoić?
Od dawien dawna fascynuje mnie fenomen religii. Zastanawiam się, jak to jest, że tylu ludzi w coś, kogoś musi wierzyć. Że jest tylu bogów na świecie, tyle religii i wierzeń, i każdy wierzy w swoją, jako tę jedyną i prawdziwą. Że ludzie myślący pragmatycznie, wierzą w fikcyjne postaci i jakiś inny równoległy świat. Że mając dowody na istnienie ewolucji i ewolucyjne powstawanie gatunków, wierzy się, że wszystko, co istnieje jest dziełem Boga. W mojej głowie wszystko kłóci się ze sobą i jedno wyklucza drugie, choć połowę swojego życia biernie przyjmowałam doktrynę religijną, bo tak byłam wychowywana. Dziś, odnosząc się z pełnym szacunkiem do wszystkich osób, które wierzą, niezależnie jaką religię praktykują, świadomie zadaję niewygodne i kontrowersyjne pytania. Jestem oczywiście krytykowana, nieraz wykluczana i odtrącana, ale to mi właśnie pokazuje religijny absurd. Może zbłądziłam, może się mylę, a może mam rację- moja sprawa. Ale wychodzę z założenia, że wszyscy ludzie są sobie równi i należy im się- a raczej, należy nam się- szacunek i prawo do własnego światopoglądu.