wtorek, września 15, 2015

"RATUJ MALUCHY", K. i T. Elbanowscy, Wyd. Zysk i S-ka 2015


Rok 2008. Ówczesna minister edukacji narodowej- Katarzyna Hall, obiecuje darmowe podręczniki dla pierwszaków już od następnego roku. W kolejnych latach pomoc ta ma się rozszerzać na wyższe klasy. Pierwsza reakcja większości ludzi to radość i myśl: "No w końcu!". Jedynie co bardziej nieufni zastanawiają się, o co chodzi, bo przecież nigdy nie jest tak, że ktoś daje coś za darmo. Zawsze jest przecież jakiś "haczyk". Po krótkim czasie okazuje się, że darmowe podręczniki to jedynie zasłona dymna nadchodzących zmian w oświacie w Polsce. Zmian, które nie spodobają się rodzicom maluchów...

Minister Hall miała zamiar wprowadzić reformę obniżającą wiek szkolny. Zachwalała swój pomysł jako "skok cywilizacyjny", tymczasem jak zawsze chodzi(ło) o pieniądze. Brakuje już pieniędzy na emerytury, a będzie z czasem coraz gorzej, gdyż- jak wiemy- społeczeństwo się starzeje. Skąd zatem wykombinować na nie kasę? Najlepiej wypuścić wcześniej młodzież na rynek pracy, przyspieszając obowiązek szkolny od 6. roku życia dziecka. Oto cały sens reformy oświaty!

Od samego początku, czyli od pamiętnej zapowiedzi o darmowych podręcznikach minister Hall, młode małżeństwo Elbanowskich rozpoczyna walkę o maluchy. Pierwszym ruchem jest komentarz Karoliny Elbanowskiej na forum w Internecie, który jednocześnie zostaje opublikowany nazajutrz w "Gazecie Wyborczej". Kolejnym działaniem stało się uruchomienie strony internetowej "Ratuj Maluchy". Jej celem był i nadal jest protest rodziców przeciw reformie obniżenia wieku szkolnego.

Elbanowscy i cała akcja "Ratuj Maluchy" kojarzeni są przede wszystkim ze zbieraniem podpisów pod protestem. Jednak to tylko mała część ich aktywności społecznej w sprawie najmłodszych. Małżeństwo to wielokrotnie spotykało się z politykami, nawet samym prezydentem w sprawie zniesienia reformy. Prowadzili ankiety, badania, rozmowy z rodzicami, ale i specjalistami takimi jak pedagodzy, psycholodzy, pediatrzy, jak i z dyrektorami przedszkoli i szkół podstawowych. Rzadko kogoś namawiali do przyłączenia się do akcji, ludzie przychodzą do nich sami- z chęcią oddania swojego głosu lub jakimkolwiek innym wsparciem.

Sama pracując w szkole podstawowej w klasach I- III głośno przyznaję, że ani 6-latki nie są gotowe na szkołę (choć zawsze znajdzie się jakiś wyjątek, ale są to pojedyncze i rzadkie przypadki), ani szkoła nie jest gotowa na 6-latki. Obniżenie wieku szkolnego to żaden "skok cywilizacyjny", a zwyczajnie- nie rozumienie potrzeb dzieci. By uczeń szkoły podstawowej osiągał w niej sukcesy- i wcale nie chodzi tutaj o wygrywanie olimpiad i konkursów, lecz o powodzenie procesu nauczania- musi osiągnąć dojrzałość szkolną, czyli kompetencje społeczne, emocjonalne i poznawcze, które pozwolą mu na naukę pisania, czytania i liczenia. Dojrzałość szkolna to szereg cech i umiejętności, o których teraz i w tym miejscu pisać nie będę, lecz jeśli jesteście zainteresowani tym tematem, napiszcie do mnie (w komentarzu, mailu), a obiecuję wątek poszerzyć.

W każdym razie, 6-latek (w większości) czuje się w szkole zagubiony i zalękniony. Obowiązek długiego siedzenia w ławce, brak zabawek i czasu na zabawy, szczególnie ruchowe, głośny dzwonek na przerwę, daleko usytuowane toalety, przepełnione świetlice i stołówki, wielkość budynku szkolnego, fizyczna przewaga starszych uczniów oraz przymus odrabiania lekcji, to tylko szybkie podsumowanie obecności 6-latka w szkole.

Niestety, mimo głośnej, medialnej i demokratycznej akcji "Ratuj Maluchy", pod którą podpisało się milion rodziców, politycy od 2008 roku nie zmieniają zdania. To straszne, że rząd osłów (delikatnie mówiąc) nie chce słuchać swoich Obywateli. To smutne, że mimo konstytucyjnego prawa do decyzji o sposobie edukacji naszych dzieci, prawa takiego nie otrzymujemy. Mam nadzieję, że jeszcze to się zmieni.

Problemów z nową reformą edukacji narodowej jest jednak więcej. Na przykład obecnie w przedszkolak jest zakaz uczenia dzieci liczenia i czytania! To jest kolejny absurd. Zamiast wykorzystać naturalne zainteresowanie przedszkolaków literami i prostą matematyką, które mogłyby poznawać w czasie zabawy (tak, jak było kiedyś), uwstecznia się dzieciaki! "Chcesz wiedzieć, jaka to litera? Jak pójdziesz do szkoły to się dowiesz albo niech mama ci powie"! Czy to nie jest chore?!

Książka Karoliny i Tomasza Elbanowskich "Ratuj Maluchy" pokazuje tytułową akcję społeczną "od kuchni". Odkrywa przed czytelnikiem emocje rodziców, postawy polityków, przeszkody, które tylko wzmacniały działaczy oraz sukcesy, który pewnie w normalnym kraju okazałyby się wygraną walką, a w Polsce stały się zaskakującą porażką.

Wszystkim rodzicom maluchów polecam tę książkę oraz stronę internetową ratujmaluchy.pl oraz ich facebook'a. Do akcji ciągle można się przyłączać! Wierzę, że w końcu my- rodzice, którzy najlepiej znamy potrzeby swoich dzieci, wygramy!

P.S. A swoją drogą, ciekawe, że ministrowie i inni politycy posyłają swoje dzieci do szkół niepublicznych, gdzie rzeczywistość jest ZUPEŁNIE inna niż w szkołach masowych...


1 komentarz:

  1. Fajnie, że powstała książka ,,od kuchni" jak to piszesz. Coraz częściej słyszy się, że 6-latki nie są gotowe na podjęcie nauki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdą opinię :) Twoje zdanie na ten temat jest dla mnie niezwykle ważne.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...