wtorek, maja 12, 2015
5 BŁĘDÓW, JAKIE POPEŁNIAMY KUPUJĄC W CIUCHOLANDACH
BŁĄD 1- Nie przymierzamy. A tylko wkładając ciuch na siebie i przeglądając się w lustrze, widzimy, czy jest nas dobry, jak się w nim czujemy i- co bardzo ważne w lumpeksach- czy nie ma dziur, czy nie jest poplamione itp. w miejscach na pierwszy rzut oka niewidocznych.
BŁĄD 2- Kierujemy się rozmiarem na metce. Przekonałam się już wielokrotnie, że co marka, to inna rozmiarówka. Poza tym, odzież wielokrotnie prana, może delikatnie zmienić swoją wielkość.
BŁĄD 3- Kupujemy każdy ciuch w naszym rozmiarze. Ten błąd popełniałam w przeszłości najczęściej! Ponieważ noszę rozmiar 34- rzadko występujący w secondhand'ach, kiedy już coś takiego znalazłam od razu kupowałam, nawet jeśli niekoniecznie było w moim stylu. Nie róbcie tego nigdy! Później okazuje się, że nie masz ochoty tego nosić nawet po domu i ciuch ląduje w kontenerze PCK...
BŁĄD 4- Spieszymy się. Do lumpeksów najlepiej udawać się tylko wtedy, kiedy mamy czas. Nerwowe przeszukiwanie wieszaków, przerywane spoglądaniem na zegarek, z głową pełną zadań do zrobienia nie doprowadzi nas do efektywnych poszukiwań. Wchodzenie do ciucholandów wiąże się z kategorią slow shopping! Inaczej np. stylowe bluzki damskie mogą nam przejść pod nosem...
BŁĄD 5- Szybko się zniechęcamy. Z zakupami w ciucholandach raz jesteśmy obłowione cudeńkami, a innym razem wychodzimy z niczym. Ale taka natura secondhand'ów- nigdy nie wiadomo, co w nich znajdziemy ;)
BŁĄD 6- Kupujemy buty, bieliznę, swetry i maskotki, a tych akurat produktów lepiej unikać! Używane buty są już zniekształcone, co źle wpływa na ukształtowanie naszych stóp, a poza tym jaka to przyjemność chodzić w przepoconym (i to jeszcze nie przez nas) obuwiu..? Noszenie po kimś bielizny jest nie tylko niehigieniczny, co i obleśne. Natomiast w swetrach i maskotkach łatwo zalęgają się mole, pchły i inne paskudztwa, których trudno później się pozbyć.
Natomiast złota zasada zakupów w ciucholandach brzmi- kupuj tylko to, za co zapłaciłabyś normalną cenę w zwykłym sklepie!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zdarzało mi się kupować w ciucholandzie maskotki, głównie nowe z metkami. Pierwszą rzeczą po powrocie do domu było wypranie w wysokiej temperaturze. Nigdy nie było problemów. Właśnie maskotki, ewentualnie rzeczy dla męża na tzw. "koło domu" zdarza mi się kupować w ciucholandzie, do zakupów dla siebie póki co nie jestem przekonana.
OdpowiedzUsuńTę złotą zasadę sobie muszę wydrukować na karteczce i zawsze na łowy ją zabierać, włożoną w widoczne miejsce w portfelu ;)
OdpowiedzUsuńCzas to chyba najważniejsze :) Wtedy znajdzie się też chwila na przymierzenie, dokładne obejrzenie ciucha, czy nie ma dziur itd. I tylko wtedy jest szansa na znalezienie super perełek (chyba, że ktoś ma duże szczęście) :)
OdpowiedzUsuńdawno nie miałam okazji na secondhandowe łowy, ale jak już się nadarzą będę pamiętać o tych zasadach, bo prawda jest taka, że gdybym policzyła ile kasy wydałam w liceum i na studiach na rzeczy, których nigdy na sobie nie miałam kupiłabym za to i fajne, nowe ciuchy!
OdpowiedzUsuńI jeszcze: Nie nastawiaj się na nic konkretnego, ale pamiętaj czego szukasz ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsze zakupy w lumpkach robiłam przypadkiem, a gdy szukałam np. różowych rurek, przez kilka miesięcy nie mogłam nic znaleźć.
A post zapisuję do swojej listy do polecania w maju na Muffin Case, bo fajny i przydatny.
Święta prawda :)
UsuńDzisiaj poruszyła podobny temat na własnym blogu. Bardzo dobre wskazówki :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie tylko ja się przyznałam, że lubię lumpeksy!!! :)
OdpowiedzUsuńJa bym jeszcze wspomniała o okazyjnie "tanim" kupowaniu rzeczy poplamionych - "bo to się na pewno spierze" ;)
OdpowiedzUsuńNa buszowanie w ciucholandach trzeba mieć też natchnienie ;o) Często się zdarza, że wybieram się na łowy, ale będąc już na miejscu nie mam weny do szukania...
OdpowiedzUsuńMyślę, że z każdymi zakupami, my-kobiety musimy mieć wenę ;)
UsuńJak mam kiepski nastrój to nawet sera nie potrafię wybrać...
Ja w sh kupuję tylko takie buty, po których widać, że nie były noszone, bo np. mają w ogóle nie wytartą podeszwę albo jeszcze mają metki. Takie się trafiają, np. moje ukochane Birkenstocki za 40 gr :) Nówki w sklepie prawie 200.
OdpowiedzUsuńTak, nowiutkie buty się zdarzają- kiedyś kupiłam Synkowi świetne trampole za 5zł. Były nie tylko śliczne, oryginalne, ale i wygodne. Niestety było to ten jeden jedyny raz.
UsuńJestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń