Rok w rok, od końca maja do dnia zakończenia roku szkolnego dopada mnie wyczerpanie psychiczne. Po miesiącu ostrej jazdy, kiedy to pracuję całą sobą, na maksymalnym obrotach, nawet nocami myśląc o pracy, mam wrażenie, że dłużej już bym nie dała rady. Jestem wyssana z sił do ostatniej kropli, ale trzyma mnie przy zdrowych zmysłach poczucie, że wiem, że to się zaraz skończy i po rozdaniu świadectw mogę zwolnić obroty. Później dochodzę do siebie 3 tygodnie. I tak co roku... Gdybym jednak doświadczała tego dłużej lub częściej, dawno byłabym wypalona zawodowo. Póki co, poza tym okresem, czerpię radość z pracy (zazwyczaj 😉).