Każda rodzina to pewien rodzaj społeczności, mikrokultury. Komórka, która rządzi się swoimi zasadami, wartościami, stylem życia, rytuałami. Ma swój sposób komunikacji, swoją charakterystyczną atmosferę, a także wzorce, które wpływają nieustająco na wszystkich jej członków. Rodzina funkcjonuje według swojego unikatowego modelu życia. To jest jak taniec- kiedy żona się jakoś zachowa, dajmy na to zacznie płakać, wywołuje to reakcję męża (np. wychodzi on wtedy z domu), która wpływa na zachowanie starszego dziecka (np. zaczyna się źle zachowywać), co odczuwa młodsza pociecha (która na przykład staje się "maskotką" rodziny). To oczywiście wielkie uproszczenie 😉 Taki mniej więcej schemat powtarza się za każdym razem. Trwa to zazwyczaj bardzo długo, zanim ktoś z członków rodziny nie poszuka wsparcia, odważając się poprosić o pomoc terapeutę rodzinnego.
Jak wygląda prawdziwa terapia rodzinna? Odpowiedź znajdziemy w książce pt. "Rodzinna karuzela" napisanej przez amerykańskich terapeutów w 1978 roku. Wiadomo, że od tego czasu świat zmienił się diametralnie, jednak założenia procesu terapeutycznego ewoluowały, pozostawiając te same fundamenty. W trakcie lektury można się niejeden raz uśmiechnąć i pomyśleć, że w dzisiejszych czasach na przykład za szarpanie się z klientem, terapeuta nie tylko straciłby pracę, ale zostałby "obsmarowany" we wszystkich możliwych mediach. A wtedy? Sami przeczytajcie 😬Albo dzisiaj, w pewnych sytuacjach w terapii można przeprowadzić ją online. A jeszcze kilka dekad temu, wysyłało się nagrania na kasetach 😅
Cytowane statystyki, też są już nieaktualne... Ale mimo tych kilku niewspółczesnych rozwiązań, książka ta jest absolutnym arcydziełem!
Augustus Y. Napier, psycholog, student i praktykant profesora Carla Whitakera, zostali koterapeutami pewnej rodziny, która zmagała się- można by powiedzieć- z klasycznymi problemami. Zostały one przedstawione i przeanalizowane w niniejszej książce, którą czyta się jak porywającą powieść. Mamy tu wzloty i upadki, zaskakujące zdarzenia i zwroty akcji, napięcie sięga zenitu. Bohaterowie wydają się nam bliscy. Możemy rozpoznać wśród nich siebie lub kogoś z naszej rodziny, choć oczywiście wiele będzie nas z nimi też różnić.
Wgłębiając się w lekturę, przechodzimy przez etapy terapii. Poznajemy role, zależności i wpływy poszczególnych członków rodziny. Zaczynamy rozumieć mechanizmy, które mają potencjał do zniszczenia, jak i naprawy każdej rodziny. Odkrywamy, że pewne zachowania czy kryzysy mogą być objawami i skutkami tego, co nierozwiązane w naszej rodzinie.
Terapia z kolei ma za zadanie pozmieniać kroki rodzinnego tańca- zmienić układ, zburzyć dotychczasową homeostazę, by móc zbudować ją mocniejszą, zdrowszą, bezpieczniejszą. Musi dojść do przedefiniowania rodziny.
"Rodzinną karuzelę" czytałam się z wielką przyjemnością. W żadnym momencie nie czułam się przeciążona ciężarem emocji, choć wielokrotnie opisywane sytuacje odnosiłam do swoich doświadczeń. Lektura zmieniła trochę wyobrażony w mojej głowie obraz przebiegu procesu terapeutycznego, dzięki czemu jestem ciekawa i chętna poddaniu się terapii systemowej.
👪
Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Znak.
Nie miało to jednak wpływu na moją opinię o książce.
Dziękuję za przekazanie egzemplarza recenzyjnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdą opinię :) Twoje zdanie na ten temat jest dla mnie niezwykle ważne.