W rodzinnym domu Joanne Lee Molinaro rozmowy przy stole zastępowano siorbaniem i brzęczeniem stalowych pałeczek o porcelanowe naczynia. Mimo emigracji do USA, kultywowano u nich kuchnię koreańską.
Kiedy więc 37-letnia Joanne przeszła na weganizm, wcale nie było jej łatwo. Zdała sobie również sprawę, że jej "miłość do koreańskiego jedzenia była nierozerwalnie związana z emigracją do Stanów Zjednoczonych." Odbyła więc podróż do swoich korzennych zakątków świata. Poznała tam mistrzynię koreańskiej kuchni roślinnej, będącą mniszką z buddyjskiej szkoły. To ona właśnie pomogła Lee Molinaro odkryć wegańskie smaki, które przypominają tradycyjne, domowe, babcine dania.
Koreańska młoda adeptka roślinnej kuchni założyła bloga, na którym zaczęła się dzielić swoimi przepisami, a w końcu wydała również książkę, która dzięki wydawnictwu Purana, została wydana również w Polsce.
Publikacja jest piękna, ale jej największą wartością dodaną są wspomnienia rodzinnych przeżyć. Czyta się to jak biografię w połączeniu z reportażem 😊Zdjęcia natomiast kuszą i przekonują, że to właśnie to konkretne danie jest warte zrobienia i posmakowania.
Przyznam jednak, że trudnością w przyrządzaniu potraw z "Koreańskiej kuchni wegańskiej" jest zdobycie wymaganych składników. Niektórych z nich nie można niczym zastąpić. O ile zamiast sosu sojowego można wymiennie zastosować aminokwas kokosowy (ten jest bezglutenowy), o tyle doenjang, gochujang, jjajang, olej sezamowy, gochugaru, dashima, suszone grzyby, path i inne specyficzne składniki są już wyjątkowe w swoim rodzaju. Można je wyszukać na portalach aukcyjnych. Jednak liści pachnotki czy grzyby soplówki jeżowate nigdzie w Polsce nie widziałam...
Ale w książce są też i dania z wyłącznie zwykłymi, można by rzec, polskimi składnikami: mąką, mlekiem roślinnym, kapustą, ziemniakami, aquafabą, cebulą, jarmużem itp. Przyrządzimy więc bez problemu na przykład sałatkę z brukselki, kimchi, duszone ziemniaki, ciasteczka z tofu, koreański omlet, panierowaną dynię, mleczny chleb, morskie bajgle z sezamem, chleb z kamiennego naczynia (pod warunkiem, że takie macie w domu 😉), zupę z pora i ziemniaków, koreański burger BBQ z kotletem z czarnej fasoli, koreańskie tosty, smażone pankejki z nadzieniem, kociołek tofu, ryżowy omlet, duszone tofu, czekoladowe ciasto z batatów, słodkie świderki, borówkowe muffinki z cytryną i kolendrą, czekoladowe paluszki, tort eklerkowy czy ciasto do kawy 😋. Całkiem sporo. A jeśli typowo azjatyckie składniki Wam nie straszne, to macie szerokie pole do popisu- ponad 90 przepisów!
Kto ma ochotę?
🏯
Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Purana.
Nie miało to jednak wpływu na moją opinię o książce.
Dziękuję za przekazanie egzemplarza recenzyjnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdą opinię :) Twoje zdanie na ten temat jest dla mnie niezwykle ważne.