poniedziałek, lipca 11, 2016
"TWÓJ UMYSŁ NA DETOKSIE", R. Santandrue, Wyd. Muza 2015
Na stresie i lęku nie można budować sukcesu. A niestety, we współczesnym, pędzącym świecie coraz więcej z nas cierpi na różnego rodzaju problemy i schorzenia natury psychicznej. Depresja, nerwice, fobie, to tylko te najpopularniejsze, o których można najczęściej usłyszeć. I jak tu normalnie funkcjonować? Jak żyć, by nie wpaść w psychosidła?
"Twój umysł na detoksie" to poradnik psychologiczny hiszpańskiego psychoterapeuty poznawczego- Rafael'a Santandreu'a. Przypomina on swoim czytelnikom, jak i pacjentom, że życie jest po to, by brać z niego garściami. Tymczasem coraz więcej ludzi cierpi na- jak je sam nazywa- "choroby dramatyczne", przejawiające się robieniem tragedii ze wszystkiego, co nas w życiu spotyka. Choć jestem z natury racjonalistką, mam czasem dłuższe lub krótsze momenty, kiedy rzeczywiście wiele spraw mnie dołuje i odbiera radość...
Ta książka świetnie dociera do sedna problemu, a jeszcze lepiej uzmysławia, jak sobie z tym poradzić. To NIE jest durnowaty poradnik, jakich wiele. Ten, opierając się na psychologii poznawczej, choć chwilami trochę kontrowersyjnej, przekonuje mnie licznymi przykładami i formą przekazu. Ciekawym zabiegiem jest rozpoczynanie każdego rozdziału jedną ze wschodnich przypowieści, omówioną później przez autora książki i zinterpretowaną na zachodnie i współczesne podejście do życia.
A zatem, co proponuje autor, by wyleczyć swoich czytelników z dramatyzmu? Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, iż na każdą naszą ocenę sytuacji, mają wpływ emocje. Dlatego warto je wyłączać i oceniać metodą kamery, to znaczy patrzeć na okoliczności w taki sposób, jak widzi je kamera (czyli tak trochę "chłodno", bez udziału emocji). Tu nie chodzi o to, by całkowicie odciąć się od tego, co podpowiada nam serce, lecz o racjonalny sposób myślenia, który daje pozytywne życie emocjonalne.
Jedną z metod terapii poznawczej jest w pierwszym kroku: odkrycie irracjonalnego przekonania, które siedzi w głowie; w drugim kroku: pokonanie go; w trzecim: wypracowanie swojego racjonalnego przekonania i uwierzenie, że jest ono prawdziwe. Tu nie chodzi o pozytywne myślenie, lecz o racjonalne myślenie!
Metodą, która pozwoli ustalić, czy coś jest "trochę złe" czy "bardzo złe" jest odpowiedzenie sobie na pytanie: "w jakim stopniu przeszkadza mi to w robieniu wartościowych rzeczy w życiu?" albo: "co powiedziałby sparaliżowany i śmiertelnie chory Hawking czy Reeve o Twoim użalaniu się?". Pamiętaj też: rozwiązuj problemy zamiast się nimi przejmować!
Natomiast kolejna strategia wydaje mi się dość dziwna, lecz słyszałam o niej już kilka razy i potwierdza ją sam autor (jakby nie było psychoterapeuta). Chodzi o to, by zawsze, kiedy się stresujemy, uspokoić się, myśląc o ... własnej śmierci. "Wyobrażenie sobie siebie martwego to dobry środek zapobiegawczy przeciw troskom dnia powszedniego". Yyyy naprawdę? Jakoś na mnie działa to jeszcze bardziej przytłaczająco...
Jednakże dalsze rady Rafael'a Santandreu'a zdecydowanie do mnie docierają. Każdego dnia wyolbrzymiamy poczucie wstydu. Wstyd jest nieprzyjemny, ale nie jest złą emocją. Wstyd nie może hamować rozwoju człowieka, odbierać przyjemności! Nasz wizerunek nie jest ważniejszy od umiejętności kochania i czynienia wartościowych rzeczy. Wstyd nie jest tragedią! Miejmy dystans do siebie!
Pamiętaj: to Ty jesteś panem swego losu! To Ty rządzisz swoim umysłem, swoimi emocjami! Nie daj się innym wpłynąć na siebie!
Jeśli chodzi natomiast o pracę zawodową- lepiej nastawić się na osiąganie satysfakcji, niż na osiąganie wyników. To powinno uchronić nas przed pracoholizmem, wypaleniem zawodowym i innymi problemami.
"Twój umysł na detoksie" oraz nurt psychologii poznawczej są idealne dla tych, którzy mają w sobie dużo lęku, mają niskie poczucie własnej wartości, trudno im odnaleźć się we współczesnym, pędzącym świecie, ciągle widzą naokoło tragedie. To także książka idealna dla tych, którzy potrzebują wsparcia, zajrzenia wgłąb siebie czy przewartościowania swojego życia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dość często zdarza mi się dramatyzować i mimo wielu prób nie do końca udało mi się to opanować, więc to chyba książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńA co do wyobrażania sobie swojej śmierci to fakt, wydaje się to dziwne, ale mi pomaga. Tyle tylko, że nie wyobrażam sobie samej śmierci tylko to, jakie znaczenie będzie miała dana decyzja czy sytuacja w perspektywie całego życia. Czy naprawdę ktoś będzie wtedy myślał o tym, że 11 lipca 2016 roku wyszłam do sklepu z pomalowanym jednym okiem. To naprawdę pomaga przy dramatyzowaniu :)
Nuttai, masz rację, w tym kontekście rzeczywiście skojarzenie swojego błahego problemu z własną śmiercią może okazać się jak zimny prysznic. Polecam Ci tę książkę. Daj znać po lekturze ;)
Usuń