czwartek, marca 10, 2016
"DELICJE I ŁAKOCIE", P. Krajewska, Wyd. Helion 2016
Moim największym grzechem i zmorą jest fakt, że jestem dietetykiem, a kocham słodycze! Uwielbiam piec ciasta, chłodzić serniki i mrozić lody! I uwielbiam później to wszystko zjadać...
Doszłam już jednak do perfekcji w zmniejszaniu ilości cukru i zastępowaniu go zdrowszymi substancjami. Moimi ulubionymi zamiennikami "białej śmierci" jest melasa oraz suszone owoce, choć korzystam i z innych, a czasem w ogóle je omijam, jeśli nie są potrzebne.
W naszym domu zawsze znajdzie się coś słodkiego, ku zdziwieniu tych, którzy sądzą, że odżywiamy się tylko kiełkami ;) Ostatnio namiętnie robię z Dzieciakami praliny na bazie płatków owsianych lub kaszy jaglanej czy marchewki! Do tego wystarczy dodać ulubione dodatki: bakalie, masło orzechowe, tahini, drobno posiekaną gorzką czekoladę itp., obtoczyć we wiórkach kokosowych, sezamie, maku, surowym kakao, cynamonie... Możliwości łączenia smaków jest mnóstwo, a zabawa i radość niesamowita! To sposób na nudę, pustkę w brzuchu i ochotę na małe co nieco ;)
Inspirację do robienia domowych pralin zaczerpnęłam z książki "Delicje i łakocie", której Autorką jest blogerka Paulina Krajewska z http://justmydelicious.com/. Jest w niej ponad setka słodkich przepisów na batony, kremy, dżemy, galaretki, ciasteczka, ciasta, lody, trufle, owocowe desery, napoje...- jest ich o wiele więcej.
Jak pisze we wstępie sama Autorka, jej książka jest: "dla minimalistów, dla wiecznie zabieganych, dla niechcemisiów, dla naiwnych, dla lubiących zaskakiwać, dla marzycieli, dla sensualistów, dla smakoszy, dla lubiących długotrwałe doznania, dla hedonistów, dla liczących kalorie, dla masochistów, dla tych z gatunku *raz, dwa i po krzyku (deserze)*, dla nienasyconych, dodatkowo dla tych, którzy chcą przeprosić, zdobyć, zaimponować, obdarować, uzależnić (oczywiście od siebie)!".
Jesteście kimś z wymienionych? Jestem pewna, że tak ;)
"Delicje i łakocie" aż ociekają cukrem. Są słodkie tak, że aż lepią się do rąk, a kartkując strony nie można się oprzeć przed oblizywaniem ust. Zdjęcia powodują, że cieknie ślinka... Ale uwaga- zachowajcie jakiś sensowny umiar, bo tłuszczyk szybko się odkłada, a oponek na brzuchu przybywa... Zatem polecam książkę pod warunkiem, że nie oszalejecie na jej punkcie i że podczas słodkich przygotowań użyjecie zamienników białego cukru. To co, umowa stoi?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przydała by mi się taka książka. Ciągle szukam pomysłów i ciągle ich brak.
OdpowiedzUsuń