wtorek, lipca 28, 2020

KSIĄŻKI, KTÓRE UWRAŻLIWIĄ DZIECI NA LOS ZWIERZĄT


Kiedy byłam dzieckiem, mieliśmy na ogrodzie kurnik i kilka kur. Pamiętam, jak zrywałam z babcią jakieś zielsko (to były z pewnością chwasty, ale nie jestem dziś pewna, czy takie "pierwsze lepsze" czy jakieś konkretne), babcia je kroiła specjalną maszyną i rozrzucała im wraz z ziarnem. Kurki dawały nam jajka, ale też i w końcu wylądowały w rosole... Tak, jako dziecko widziałam jak się ścina toporkiem głowę drobiowi, później skubie piórka, ćwiartuje mięso.

Pamiętam również wizyty w małych gospodarstwach, jakich było wtedy wiele. Obory ze świniami, klatki z królikami i takie z lampami dla małych pisklaczków. Tylko krowy nikt nie miał, nie doświadczyłam więc ani dojenia, ani picia ciepłego, tłustego mleka krowiego (zawsze się tym brzydziłam). Od święta, słyszałam, jak rodzice zamawiali  mięso ze świniobicia, które później długo gościło na naszych talerzach. Natomiast przed Wigilią zawsze pływały w wannie karpie, które później trzeba było ogłuszyć i odciąć im głowę...

To wszystko było częścią mojego dzieciństwa. Już wtedy wiedziałam skąd się bierze mięso, że kiedyś było ono zwierzęciem. Ale jako kilkuletnia dziewczynka nie słyszałam wówczas o przemysłowej hodowli, nieszczęściu zwierząt hodowlanych, a już w ogóle nie o czymś takim jak etyka ich zabijania. Nie słyszałam też o ruchach obrońców zwierząt czy weganizmie. Niejedzenie mięsa było uznawane za fanaberie, a stawanie w obronie niższych gatunkiem za nadwrażliwość. Takie były czasy.

Dziś każdy wie o przemysłowej hodowli zwierząt, ale niestety tylko nieliczni się na nie nie zgadzają, choć- trzeba przyznać- rośnie liczba protestujących, przede wszystkim wśród młodych ludzi.

Zależy mi, by Moje Dzieci były świadome otaczającego ich świata i podejmowały też świadome decyzje. Jeśli chcą jeść mięso, muszą wiedzieć skąd pochodzi i czym ono były zanim się nim stało. Choć mięso zawsze równa się cierpienie, chcę by zdawały sobie sprawę, że istnieją małe hodowle, gdzie zwierzęta mają większą swobodę ruchu, hodowcy starają się i dbają o ich żywot, czują się z nimi związani (znam takiego jednego hodowcę, więc tacy istnieją, mimo zła jakie się mnoży); są też- i to w przeważającej większości- hodowle przemysłowe, pełne cierpienia i okrutnej śmierci. Tylko jak rozmawiać o tym z najmłodszymi, by ich nie przestraszyć, a uwrażliwić? Znalazłam wspaniałe książeczki, które doskonale się do tego nadają!

"Jaśminka uratowana świnka" Leslie Crawford, tłum. M. Rykowska, Wydawnictwo Studio Koloru 2019

Historia, którą przeczytacie ze swoimi dziećmi, inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami.




Pewna bystra i urokliwa świnka od urodzenia żyje w przerażająco zatłoczonym miejscu. Choć nie zna innego bytu, jest przekonana, że to, którego doświadcza, nie jest odpowiednie dla świń. Kiedy wyrusza równie ciasnym transportem nie wiadomo dokąd, wydarza się coś niesamowitego. Wraz z powiewem wiatru, dociera do niej najcudowniejszy zapach jaki do tej pory czuła: woń lasu. Jakimś cudem, udaje jej się za nim podążyć. Ucieka z transportu, a kiedy dociera do celu, bawi się, biega, wącha i smakuje. I wtedy przytrafia się śwince kolejna tego dnia dziwna sytuacja- spotyka ludzi, których się nie boi. Nie chcę Wam zdradzać, jak potoczyła się dalej ta opowieść, ale powiem tylko, że nasza bohaterka odnalazła dom, w którym była szczęśliwa 💕



Historia ta jest ciepła, pozbawiona jakiejkolwiek ideologii (jeżeli się ich obawiacie). Wzbudza w czytelnikach wrażliwość i szacunek do zwierząt, opowiada o ich potrzebach, inteligencji, podobieństwie do ludzi.

Wspaniałym pomysłem było zamieszczenie na końcu książki zaledwie dwóch stron, ale jakże wyczerpujących, przybliżających nam życie tych bardzo inteligentnych zwierząt 🐖

Wspaniale napisany tekst dopełniają piękne, kolorowe ilustracje.


Kategoria wiekowa: 3-9
Ilość stron: 40
Oprawa: twarda


"Jasnopióra uratowana kura"
Leslie Crawford, tłum. M. Rykowska, Wydawnictwo Studio Koloru 2019

Ta opowieść również jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, tym razem historią kur z Croton w stanie Ohio, którym tornado zniszczyło dom, lecz im samym nic się nie stało. A było to tak...



Pewna kurka, wraz ze swoimi tysiącami sióstr żyła na przemysłowej farmie. Gdzie się nie obejrzała widziała kury. Całymi dniami wszystkie nic, tylko siedziały na grządkach. Aż nadszedł dzień, a może noc, nie wiadomo, w każdym razie spała właśnie i śniła o wolności, kiedy to zerwał się wiatr! Potężne wietrzysko wyrwało dach, otworzyło drzwi i zakręciło klatką wysoko w powietrzu. Kiedy kury myślały już, że z nimi koniec, klatka opadła w nieznanym im dotąd miejscu. Poczuły na sobie ciepło słońca, a także ujrzały po raz pierwszy tak piękne, intensywne kolory. Nasza bohaterka kurka, zaciekawiona opuszcza klatkę. Odkrywa świat, gdy wtem natrafia na dwoje dzieci, które chcą się z nią bawić i opiekować. A jak im się wspólnie powiodło, musicie sami przeczytać 😉 🐓


Ponieważ jest to tytuł z tej samej serii, co opowieść o Jaśmince, ta historia także jest ciepła, wzbudzająca sympatię do zwierzęcej bohaterki oraz skłaniająca do refleksji nad podobieństwem podstawowych potrzeb. Tutaj także przeczytamy słów kilka o życiu kur, dzięki czemu czytelnik (i mały, i duży) odkryje niezwykłą inteligencję tych ptaków.

Kategoria wiekowa: 3-9
Ilość stron: 40
Oprawa: twarda

Nie trzeba być wegetarianinem lub weganinem, by mieć na uwadze dobro zwierząt i uczyć dziecka wrażliwości na ich los!

Wkrótce napiszę o książce dla dorosłych, która jest manifestem cierpienia zwierząt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdą opinię :) Twoje zdanie na ten temat jest dla mnie niezwykle ważne.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...