W mojej całej miłości do roślin i poszanowaniu natury jest coś, co temu przeczy. Coś, co nie pasuje do tych uczuć. Coś, co zaburza całą harmonię... Otóż jestem mordercą roślin doniczkowych... 😣
Kiedy Mąż opuszczał dom rodzinny, wziął ze sobą kwiat, który żył sobie na jego parapecie od niepamiętnych czasów (nie pytajcie o nazwę, bo nie mam pojęcia o takich rzeczach!). Potrzebowałam zaledwie kilku lat, by go uśmiercić...
Dostałam w życiu wiele roślin doniczkowych, sama też nie jedną kupiłam. Niestety. Już ich z nami nie ma... Dwa lata temu marzyłam o aloesie. Teściowa załatwiła mi i podarowała taki solidny, dobrze chowany aloes, który miał być bezproblemowy. Pochowałam go kilka miesięcy temu...
Na nowe mieszkanie kupiliśmy sobie z Mężem sporego fikusa. Pięknie nam rósł, ciesząc oczy i zdobiąc salon. Kiedy jednak, pojawił się na świecie Syn, i zaczął samodzielnie przemieszczać, okazało się, że sprawia mu wiele radości rozwalanie ziemi z fikusa po całym pokoju. Roślinkę trzeba było oddać do adopcji.
Właściwie, jedyne co żyje w zgodzie ze mną to storczyki. Mam ich kilka- rozkwitają, rozrastają się, każdy kwiatek przynosi mi radość. Choć i one, nie są wieczne, więc co parę lat jednak je wymieniam...
Ale jest kaktusik- mały, niepozorny, który dzielnie znosi mój brak ręki do kwiatów. Rośnie dzielnie od 15 lat, jakieś 0,5cm na rok (trochę wolno, może więc też go unieszczęśliwiam?).
Nie jest w tej kwestii ze mną dobrze. Dlatego też rzuciłam się na poradnik "Jak nie zabić swoich roślin". Chcę coś w końcu zmienić! Nie chcę być mordercą!
Książka już na pierwszy rzut oka przyciąga i zachwyca swoim wydaniem- twardą oprawą, pięknymi zdjęciami z ciekawymi kompozycjami, szatą graficzną. Aż chce się oglądać i czytać! Autorka Nik Southern to zapalona miłośniczka kwiatów, która dla swojej florystycznej pasji rzuciła dotychczasową pracę. Aktualnie dorobiła się dwóch kwiaciarń w Londynie, organizuje i prowadzi warsztaty DIY oraz współpracuje z projektantami mody przy oprawie florystycznej pokazów. Jej zapał do pielęgnacji roślin bije z każdej strony tego poradnika i jest zaraźliwy!
"Zarówno w domu, jak i na zewnątrz przyozdabianie przestrzeni roślinami jest niezwykle ekscytujące. Nie tylko błyskawicznie dodają jej stylu, lecz także są darem, który wciąż procentuje- możemy obserwować rozwój roślin tak jak dorastanie własnych dzieci. A jeśli o nie dbamy, rośliny dbają o nas, wpływając na poprawę naszego zdrowia, uszczęśliwiając nas i ulepszając warunki życia w naszych domach (...). Nic dziwnego, że panuje moda na rośliny!"
W "Jak nie zabić swoich roślin" znajdziecie krótką historię roślin doniczkowych, dowiecie się którym kwiatom będzie dobrze w łazience, którym na półce w pokoju, w kuchni nad czajnikiem, na balkonie i parapecie od każdej strony świata. Jak przesadzać, podlewać, przycinać, nawozić, drenować. Co oznaczają zachowania Twojej roślinki (coś chce Ci powiedzieć, a Ty jej nie rozumiesz!). I przede wszystkim: skąd pochodzi! To kopalnia wiedzy!!!
Okazało się więc, że o roślinach nie wiem nic! 😩 Tym bardziej, że w książce nie ma ani słowa o storczykach, które jako tako żyją ze mną w zgodzie... Wychodzi na to, że orchidee są dla żółtodziobów... Chyba czas coś z tym zrobić. Wejść na poziom wyżej. Czy mi się to uda?! Spróbuję. Mam już jakieś wskazówki. I dużo chęci!
A Ty masz rękę do roślin?
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFajna Książka - a co do roślinek, to aby je pielęgnować i tak, żeby nic im się nie stało - warto korzystać ze sprawdzonych rozwiązań.
OdpowiedzUsuń