czwartek, marca 28, 2019
"JA NIE LECZĘ, JA UZDRAWIAM. PRAWDZIWA TWARZ POLSKICH BIOENERGOTERAPEUTÓW" Katarzyna Janiszewska, Wydawnictwo Otwarte 2019
Podobno w samej Polsce z usług różnego rodzaju bioenergoterapeutów korzysta 9 milionów ludzi! To aż co czwarty Polak! Czego oczekujemy od medycy niekonwencjonalnej? Kto szuka w niej pomocy? I wreszcie- kim są bioenergoterapeuci?! Odpowiedzi szukałam w tymże reportażu.
Jako dziecko często chorowałam. Moja Mama, szukając dla mnie pomocy, dowiedziała się o bioenergoterapeucie, który przyjeżdżał raz w miesiącu do sąsiadów. Ustawiały się do niego kolejki. "Leczył" pół wsi pewnie ze wszystkich możliwych ludzkich dolegliwości. Mama zaprowadziła mnie więc do cudotwórcy. Był przełom lat 80/90. Pamiętam trzymanie rąk nad ciałem. Później było gorzej. Paramedyk chwytał obiema dłońmi moją głowę i przekręcał gwałtownie to w prawo, to w lewo, lekko unosząc ją jeszcze ku górze, aż chrupało w kościach. Jak chrupnęło, to znaczy, że dobrze... Po powrocie do domu płakałam. Czułam się okropnie. Prosiłam: już nigdy więcej! Zaprowadzono mnie do niego jeszcze kilka razy. Za każdym razem było równie tragicznie.
Wiele lat później, odwiedzając starszą Ciocię natknęłam się na program telewizyjny "Ręce, które leczą". Bioenergoterapeuta z poważną miną wyciągać dłonie ku kamerze wysyłając widzom swoją dobrą energię. Za każdym razem, widząc ten rytuał wybuchałam głośnym śmiechem, co zostało skomentowane przez innych: "Widzisz, to działa!". Mnie raczej to śmieszyło...
Mając takie doświadczenia oraz znając ludzi, którzy korzystali z usług uzdrawiaczy musiałam sięgnąć po książkę "Ja nie leczę, ja uzdrawiam".
Reportaż został podzielony na kilka części. Na początku mamy okazję poznać zdanie samych bioenergoterapeutów oraz ich klientów. Po tych rozdziałam, otwarcie przyznam, że prawie uwierzyłam w ich niezwykłą moc! Pokonują raka, likwidują blizny na sercu, sprawiają, że niepełnosprawni wstają z wózków inwalidzkich... Mają w sobie coś niezwykłego. Nie każdy ma białą aurę czy energię prosto od Boga, z Kosmosu etc.. Regularnie przychodzą do nich po pomoc nawet duchowni, lekarze, naukowcy. Radiesteci mówią o sobie: "Ja nie leczę, ja jestem świadkiem cudów!" lub "Ja nie leczę, ja uzdrawiam!", skąd się wziął trafny tytuł niniejszej książki.
Uzdrawianie nie jedno ma imię. Do medycyny niekonwencjonalnej zaliczane są na przykład: bioenergoterapia, terapia manualna (kręgarstwo), homeopatia, ziołolecznictwo, świecowanie uszu, feng shui, numerologia...
Nauka ma na swoich koncie już kilka obiektywnych badań cudotwórców. Co z nich wynika? Niewiele. Nie istnieje coś takiego jak lecznicza moc energii pochodzącej od drugiego człowieka, nawet jeśli nazwiemy go bioenergoterapeutą! Z drugiej jednak strony, uzdrowiciele "nie leczą, lecz pomagają. Poprzez autosugestię, sugestię, wiarę, poprzez wszystko to, co odnosi się do mechanizmów psychologicznych, które jak wiemy, odgrywają istotną rolę w budowaniu odporności organizmu."
W książce możemy przeczytać wywiady ze specjalistami medycyny, którzy wyjaśniają, dlaczego uzdrawianie dotykiem, energią, wacikami nasączonymi oddechem radiestety nie mają prawa zadziałać. Warto zdać sobie z tego sprawę.
Dalej zostaje podjęta dyskusja oraz refleksja nad klientami tejże profesji. Kim są? Skąd się biorą? Dlaczego są w stanie przejeżdżać setki kilometrów, płacić setki złotych, oddawać się w ręce osoby bez wykształcenia?
A co na to Kościół? Jasno jest powiedziane, iż korzystanie z bioenergoterapii jest grzechem. A jednak nie jeden ksiądz się jej poddaje. Absurd?
Jestem w stanie zrozumieć potrzebę korzystania z pomocy medycyny niekonwencjonalnej. Jeżeli ktoś chce, niech korzysta. Jeżeli ktoś inny uważa, że ma niezwykłe moce, niech się nimi dzieli. Karygodne jest jednak nakłanianie ludzi do przerywania bądź w ogóle nie podejmowania się leczenia u specjalistów medycyny! Jak można namówić człowieka, by przestał karmić swoje dziecko, że pogorszenie się stanu, jest dobrym znakiem?! Jak można odradzić komuś chodzenia do lekarza, poddawania się leczeniu?! Jak można omamić kogoś tak, że jest w stanie oddać swój majątek?!
Czy bioenergoterapia jest legalna? Czy da się w sądzie udowodnić winę radiestecie?
"Ja nie leczę, ja uzdrawiam"- nowość wydawnicza- przedstawia obiektywny obraz bioenergoterapii. Padają znane nazwiska (nie tylko cudotwórców, ale i ich klientów). Szokująca i interesująca lektura.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdą opinię :) Twoje zdanie na ten temat jest dla mnie niezwykle ważne.