Często słyszę, że nie wyglądam na matkę 2 maluchów. Słyszę to od rodziny, znajomych, a nawet od położnej. Że jestem uśmiechnięta, wyglądam na wypoczętą, mam posprzątane mieszkanie i jeszcze czas dla siebie. A przecież MATKA powinna być zaniedbana- zero makijażu, niedopasowane i porozciągane ciuchy na sobie. Bałagan w domu. No i koniecznie powinna narzekać, jakie ma ciężkie życie, dzieci są okropne (nie słuchają się/chorują/ robią bałagan/ nie rozwijają tak, jakbyśmy chcieli itp.), a mąż- szkoda mówić (nie pomaga/ wiecznie nieobecny/ nie interesuje się rodziną itp.)! Taka MATKA powinna też mieć ponury wyraz twarzy, by zmęczenie od razu rzucało się w oczy. Bez uśmiechu, pogody ducha, werwy życiowej...
A ja co?
Gdy ktoś pyta, nigdy nie ukrywam prawdy, że jest mi ciężko. Chwilami mam dosyć. Chciałabym czasem wyjść gdzieś sama i nie myśleć o tym, co muszę lub powinnam jeszcze dzisiaj zrobić. Rysiu przechodzi bunt 2-latka, Zuzia co 3 godziny domaga się piersi, czasem karmienie się przeciąga, a poza tym oboje- i Syn i Córka- potrzebują uwagi i miłości. Jest jeszcze Mąż (też potrzebuje uwagi i miłości) i na końcu ja ze swoimi zaniedbanymi potrzebami...
Tak, jest ciężko, ale nie mówię o tym każdej napotkanej na ulicy osobie. Nie czekam, aż spotkam kogokolwiek, by zwierzyć się jej: "K..., moje dziecko wytrąca mnie z równowagi!". Nie oczekuję od nikogo pomocy, wolę wszystko zrobić sama...
Mam deficyt snu, ciągłe zaległości w obowiązkach domowych, nie wspominając już nawet o zaległościach towarzyskich. Nie lukruję macierzyństwa, lecz nie robię też masakry. Czasem wieczorem padam ze zmęczenia, czasem nie potrafię skleić poprawnie zdania, ale jestem szczęśliwą mamą. Mam cudowne, kochane i zdrowe Brzdące, wspaniałego Męża. Mam to, o czym zawsze marzyłam- nie mogę narzekać... Jestem szczęśliwa, więc się uśmiecham...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdą opinię :) Twoje zdanie na ten temat jest dla mnie niezwykle ważne.