"Tam, gdzie kończą się możliwości medycyny, wkradają się zwątpienie, podejrzliwość i dezorientacja. One właśnie są podłożem hipochondrii."
Kiedy moi Bliscy zachorowali na raka i po ciężkiej walce odchodzili, za każdym razem pojawiał się u mnie nadmierny lęk o zdrowie moje i tych, co pozostali. Nagle pojawiające się dolegliwości: bóle, osłabienie, dyskomfort i tym podobne, zaczęłam rozkminiać na czynniki pierwsze i podejrzewać nowotwory. Często kusiło mnie, by przegooglować cały internet. Całe szczęście, po jakimś czasie przychodziło otrzeźwienie. Podobnych lęków doświadczyłam w czasie pandemii- każde kichnięcie i "bóle w kościach" odczytywałam jako covid...
Nadmierny lęk o zdrowie jest zupełnie naturalną reakcją na silny stres i poczucie straty. Czy spotka mnie taki sam los, co innych? Czy z kolejnymi bliskimi będę musiała przechodzić przez ciężką chorobę doprowadzającą do ich śmierci? Czasem zastanawiam się, czy to już hipochondria czy mieszczę się jeszcze w granicach normalności. Sięgając po książkę "Ciało ze szkła" miałam nadzieję znaleźć odpowiedź na swoje wątpliwości.
Nad hipochondrią zastanawiał się już Hipokrates. W V wieku p.n.e. nadał zagadkowemu schorzeniu nazwę, która pozostała do dziś, jednak na przestrzeni wieków podejście do niej bardzo się zmieniało.
Współcześnie według DSM-5, czyli najbardziej aktualnego Podręcznika diagnostycznego i statystycznego zaburzeń psychicznych, wydawanego przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, hipochondrię można diagnozować kiedy występują objawy fizyczne, których nie można wyjaśnić, ani potwierdzić badaniami, ale też i wtedy, kiedy myślimy, że jesteśmy ciężko chorzy (to już taka bardziej znana, "klasyczna" odmiana). Niektórzy specjaliści jednak uważają, że definicja ta nie wyczerpuje wszystkich objawów i przypadków.
Autorka książki, Caroline Crampton jest dowodem, że "diagnozowane choroby i hipochondria mogą występować jednocześnie (...). Osoba całkowicie zdrowa, bez żadnych wykrywalnych dolegliwości, a jednocześnie stale przeświadczona, że choruje, to rzadkość, powszechniejsza w teorii niż w życiu. Większość osób ma jakieś podstawy do niepokoju: przebyte choroby, historię rodzinną albo wpływ otoczenia. Hipochondria wkrada się wtedy, gry granica zasadności zostaje przekroczona".
U Autorki zdiagnozowano nowotwór w wieku dojrzewania. Po podjętym leczeniu udało jej się go pokonać, jednak przez cały czas żyje w lęku o swoje zdrowie. Już wiele razy zdarzyło jej się wyczuć guzki w miejscu, gdzie niegdyś były, lecz obecnie lekarze i pielęgniarki nie widzą powodu do niepokoju. Nowotworu nie ma, guzów nie ma, to tylko wyobraźnia...
Jej osobista historia to jednak tylko jedna z warstw książki. Dziennikarka sięga w przeszłość, by pokazać, że lęk o zdrowie towarzyszył ludziom od wieków. Opisuje hipochondryczne obsesje królów i władców, którzy w obawie przed chorobą konsultowali się z tabunami medyków; wspomina artystów i filozofów, wrażliwych ponad miarę na każdy sygnał płynący z własnego ciała; przedstawia także mniej znane, a często niezwykle barwne sylwetki. Te historyczne miniportrety przeplatają się z jej własnymi lękami, tworząc wielowarstwową, bogatą opowieść o tym, jak zmieniało się myślenie o hipochondrii i jak wiele elementów pozostaje zaskakująco stałych.Dzięki temu książka staje się nie tylko osobistym zapisem życia z ciągłą czujnością wobec własnego ciała, lecz także szeroką narracją kulturowo-historyczną. Autorka pokazuje, że granica między „normalnym” lękiem o zdrowie a hipochondrią jest cienka, ruchoma, zależna od epoki, wiedzy medycznej, doświadczeń, strat i otaczającej nas kultury.
"Ciało ze szkła" jest ciekawą lekturą, jednak wgłębianie się w ten temat doprowadziło, że znowu coś mnie zaczęło boleć i niepokoić... 😅
💊
nie miało to jednak wpływu na moją opinię o książce.
Dziękuję za przekazanie egzemplarza recenzenckiego!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdą opinię :) Twoje zdanie na ten temat jest dla mnie niezwykle ważne.