Od kiedy usłyszałam o Hitlerze, jeszcze jako dziecko, zastanawiam się, jak to możliwe, że cały naród niemiecki za nim poszedł. Że tyle milionów ludzi stało się fanatykami szaleńca. Dopiero teraz znalazłam odpowiedź. Ten reportaż, napisany w 1941 roku, a opublikowany w Polsce kilka tygodni temu, w pełni odpowiedział na moje pytania. Założyciel oraz dyrektor amerykańskiej szkoły w Berlinie w latach 1928- 1939, zainteresował się tym, co działo się w nazistowskiej szkole podstawowej, sąsiadującej z jego instytucją. Po wielu miesiącach oficjalnych starań, otrzymał zgodę ministra nauki ówczesnych Niemiec, dzięki czemu odwiedził żłobki, przedszkola, szkoły, uniwersytety, a nawet domy opieki dla ciężarnych kobiet. Zaskakujące i przerażające wnioski opisał w swoim reportażu, który później został wykorzystany jako dowód w procesach norymberskich.
Rust- minister nauki, wychowania i oświaty w latach 1934- 1945, pisał w podręczniku dla nauczycieli:
"Głównym celem szkoły jest edukowanie istot ludzkich tak, by zrozumiały, że Państwo jest ważniejsze niż jednostka, że jednostki muszą być chętne i gotowe do poświęcenia się dla Narodu i dla Führera.". Nauczyciele mieli wymagać bezwzględnego posłuszeństwa. "Sprawy ducha były otwarcie i stanowczo represjonowane. Wychowanie fizyczne, wychowanie do działania- tylko to było godne uwagi nazistowskiego nauczyciela. Wszystko inne można było lekceważyć jako nieistotne."
W nazistowskich Niemczech już od momentu poczęcia dziecko należało do państwa. Było wychowywane dla Hitlera, by walczyć i umrzeć za niego. Matki były dumne z misji, którą wypełniały. Chciały rodzić jak najwięcej młodych, silnych i zdrowych obywateli Niemiec. Upośledzone i chore dzieci zabijano w imię czystej rasy niemieckiej, natomiast anormalne dorosłe kobiety sterylizowano, by nie rodziły chorych jednostek- istniała nawet ustawa o zapobieganiu urodzenia dziedzicznie obciążonego potomstwa.
Natomiast samotne kobiety ciężarne lub te z nieślubnym dzieckiem żyły w specjalnych ośrodkach, w których miały zapewnione wszystko, czego potrzebowały, na koszt państwa, a przy okazji hitleryzm był hodowany w ich umysłach, a zamiast do Boga, modliły się do Hitlera. Dzięki tym zabiegom manipulacji, kobiety były w stanie oddać swoje pociechy pod skrzydła Partii.
Około szóstego roku życia dzieci zaczynały swoją edukację w szkole podstawowej, które były zalążkiem Partii. Chłopcy byli kształceni na żołnierzy. Mieli nienawidzić, umieć zabijać, znać wroga, by go unicestwić. Dziewczynki natomiast uczęszczały do osobnych placówek, w których wszystkie przedmioty miały je przygotować do rodzenia jak największej liczby dzieci czystej krwi. Uczyły się jak być dobrą matką i nazistką na lekcjach gospodarstwa domowego, eugeniki, wychowania fizycznego, języka i kultury niemieckiej, geografii (zmierzającej do udowadniania wyższości rasy nordyckiej), a także śpiewu nazistowskich piosenek. Zarówno w szkołach dla chłopców, jak i dla dziewczynek nie było podręczników. Uczniowie i uczennice nie miały czasu wolnego. Nie bawili się, jak dzieci. Panowała żelazna dyscyplina, a rozkazy w razie konieczności były wsparte siłą. Rozwój intelektualny nie był priorytetowy, najważniejsze, by Niemcy byli gotowi umierać za Hitlera i nienawidzić tych, którzy się temu przeciwstawiali.
"Żadna jednostka nie powinna myśleć, że posiada umysł bardziej błyskotliwy od innych. Każdy umysł ma być jednakowo ważny, każdy umysł ma być włączony w wielką świadomość państwową."- napisano w przewodniku dla nauczycieli.
Ponieważ już od urodzenia wpajano dzieciom, że Hitler to nadczłowiek, zbawca, który jeśli tylko się go posłucha, ocali Niemcy przed wrogami, historia potoczyła się tak okrutnie, jak ją znamy.
Czytając tę książkę byłam wstrząśnięta. Musiałam robić przerwy, ponieważ nie dawałam rady. To nie jest jakaś tam wymyślona opowieść autora. To się działo naprawdę i to kilkadziesiąt lat temu! Nadal się dziwię, jak to się Hitlerowi udało, lecz przynajmniej już wiem, jaki był mechanizm działania tego szaleńca.
Amerykanin, Gregor Ziemer, autor reportażu o fanatycznej edukacji wykazał się nie tylko odwagą, zbliżając się tak blisko do wroga, ale i udowodnił swój talent pisarski, pisząc bez emocji i bez swojego osobistego komentarza o okrucieństwie, co pozwala każdemu czytelnikowi samodzielnie wyciągnąć wnioski.
Bardzo dobra lektura, choć na pewno nie "do poduszki"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdą opinię :) Twoje zdanie na ten temat jest dla mnie niezwykle ważne.