(...) Jestem podróżnikiem zatrzymującym się w różnych motelach. Ta podróż sprawiła, że z wielu rzeczy musiałem zrezygnować, wiele również musiałem przełożyć na później. Dom, rodzinę, pracę, miłość. Początkowo celem tej podróży nie było zdobycie czegoś konkretnego. Wręcz przeciwnie, zakładałem raczej, że nie rozpocząłbym jej, póki bym się paru rzeczy nie pozbył. Ale na pewno też miałem małą nadzieję, że u kresu wędrówki coś jednak z niej wyniosę. Jeżeli tak się stanie, zapewne będzie to uczucie niczym niezmąconej stabilności. To proste pragnienie. Prawdę mówiąc, myślę, że nie sposób nie wynieść niczego z tak długiej podróży. (...)"
Była autorytetem dla muzyków. Nauczyciele katowali swoich uczniów utworami w jej wykonaniu. Była znakomita. Najlepsza skrzypaczka w Polsce. A przy tym piękna i wyemancypowana kobieta.
Kiedy byłam nastolatką, i dziewczyna miała okres, mówiło się, że ciotka do niej przyjechała. Czy współczesne nastolatki nadal używają takiego określenia? "Ciotka" zawsze brzmiało mi jakoś wulgarnie. Zdecydowanie lepiej "miesiączka", "okres", a "menstruacja" daje się słyszeć już zdecydowanie dojrzalej.